Nemanja Obradović: Przyszedłem tu być liderem. Mogłem dać Wiśle więcej

Po zakończeniu sezonu Nemanja Obradović pożegna się z drużyną Orlen Wisły Płock. - Fajnie by było coś wygrać na koniec przygody z Wisłą - mówi serbski rozgrywający.

Bartek Choinkowski
Bartek Choinkowski
Nemanja Obradović WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Nemanja Obradović
Bartek Choinkowski, WP SportweFakty: Kilka dni temu dyrektor sportowy Wisły, Adam Wiśniewski, zdradził, że odchodzi pan po sezonie z Płocka. Czy udało się panu znaleźć już nowy klub? W mediach spekuluje się o transferze do Mieszkowa Brześć.

Nemanja Obradović, rozgrywający Orlen Wisły Płock : Tak, mam już nową drużynę na kolejny sezon, jednak na razie nie mogę nic oficjalnie powiedzieć. Musimy jeszcze chwilę poczekać.

Jak pan zatem ocenia te dwa sezony spędzone w Wiśle?

Myślę podobnie jak przed przejściem tutaj. To świetny klub, na bardzo wysokim poziomie, ale może być jeszcze lepiej. Wiśle brakuje czegoś, żeby być czołowym klubem na świecie. Jest świetny obiekt, jest zaplecze, ale ciągle coś umyka, żeby być w gronie 10 czy nawet 5 najlepszych drużyn. Nie do końca wiem co, może jest to kwestia budżetu, nie mam pojęcia - to jednak nie moja praca.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Lechia kolejny raz zawiedzie w końcówce sezonu? "Wydaje mi się, że są mądrzejsi niż dwa, trzy lata temu"

Czy jest coś, co panu się szczególnie podobało w Płocku? Albo odwrotnie, wyjątkowo nie podobało?

Jeżeli to pierwsze to zdecydowanie hala, zaplecze klubu. Jeżeli chcesz się rozwijać, to Płock jest do tego świetnym miejscem. Co do drugiego... może nie tyle, co nie podobało, a bardziej przeszkadzało, to niektóre grupy kibiców. Graliśmy dobrze, to mieliśmy ich wsparcie, graliśmy źle - już ich nie było, krytykowali nas. A przecież my nie chcieliśmy zepsuć od środka tego klubu. Nikt, nieważne czy grał tu przez rok czy więcej; każdy chciał pomóc i dać z siebie jak najwięcej.

W tamtym sezonie mieliśmy ciężki moment, w którym potrzebowaliśmy ich wsparcia. Ale niektóre grupy przestały przychodzić na halę. Potrzebowaliśmy impulsu, który by nas zmotywował, wywołał dodatkowy zastrzyk adrenaliny, ale nie mogliśmy tego znaleźć na hali. Staram się ich zrozumieć, wiem, dlaczego tak było, ale jeżeli nie przychodzisz na halę dla nas, tylko dla przeciwnika, to jesteś jego kibicem, nie naszym. Oczywiście byli też tacy, którzy byli z nami cały czas. I to było super, fajnie było widzieć jak się z nami cieszą.

Wspomniał pan o poprzednim sezonie, który nie był w waszym wykonaniu najlepszy. Odpadliście z Pucharu Polski, nie awansowaliście do TOP 16 Ligi Mistrzów. W obecnym, pod wodzą nowego trenera, udało się to osiągnąć. Czy to jest wszystko, na co Wisłę stać, czy może zespół ma jeszcze ukryty potencjał?

Nie, na pewno nie osiągnęliśmy maksimum naszych możliwości. Możemy jeszcze wiele poprawić. W tamtym sezonie w niektórych aspektach byliśmy wręcz lepsi. Poza tym mieliśmy bardzo ciężką grupę w Lidze Mistrzów, ale przyznam, że w większości tych spotkań graliśmy dobrze. Przynajmniej do 45-50 minuty, potem czegoś brakowało. Przykłady: remis w Skopje, wygrana w Segedynie. Z Nantes też prowadziliśmy przez większość meczu, po czym w końcówce je przegrywaliśmy.

Co się zatem zmieniło, poza słabszą grupą w LM?

Mamy innego szkoleniowca, inny system. Piotr (Przybecki, były trener Wisły - przyp. red.) był super trenerem, ale preferował inną szkołę. Teraz mamy hiszpański styl, zupełnie różne podejście do tematu spotkań, nawet takich rzeczy jak wideoanalizy. Mamy też bardziej doświadczonych zawodników. Na przykład Renato Sulić wiele wnosi do naszej gry.

Zmiana trenera z Piotra Przybeckiego na Xaviera Sabate była zatem konieczna?

Nie. Piotr mógł osiągnąć wiele, jeżeli miałby do dyspozycji taki skład jak teraz. I trochę więcej szczęścia. To świetny trener, chociaż może trochę się zagubił jak został szkoleniowcem reprezentacji Polski, miał mniej czasu na obowiązki klubowe. Ale przy odrobinie szczęścia ugrałby więcej. Weźmy na przykład mecz z Zabrzem (w Pucharze Polski, przegrany przez Wisłę 30:33 - przyp. red.). Takie same mecze przytrafiają się także i teraz.

I to ponownie z Górnikiem.

No właśnie! Graliśmy też, o ile się nie mylę, z  MMTS-em Kwidzyn, gdzie wygraliśmy dopiero po karnych. A równie dobrze mogliśmy ten mecz przegrać.

Co jest w takim razie największą bolączką Wisły? W defensywie gracie bardzo dobrze, ale w ataku już zdecydowanie gorzej, często wyglądacie na zagubionych.

Dla mnie, jak i pewnie większości zawodników, w obronie gra się zdecydowanie łatwiej. Powiem tak - w obronie system jest ważny, i Xavi (Xavier Sabate - przyp. red.) przygotowuje nas do tego bardzo dobrze. Ale w defensywie liczy się głównie to, jak bardzo chcesz walczyć, i tego nam nie brakuje. Jesteśmy zmotywowani, chcemy pokazać, że jesteśmy wojownikami.

W ataku mamy jednak problemy. Nie jesteśmy pewni siebie, nie gramy na luzie. Ale to nie wina Xaviego. Na początku sezonu graliśmy super, podania za plecami, no-look passy. A teraz boimy się popełnić błędy, gramy z przestrachem. Grasz na 100 proc. a potem popełniasz błąd, i już dołek. Trener ma swój pomysł, ale moim zdaniem mógłby czasami coś zmienić. To jednak nie jest taki rodzaj szkoleniowca.

To znaczy?

Na początku sezonu powiedział mi: będziesz obrońcą. Miałem kontuzje, zrozumiałem. Trener dawał mi z czasem szansę, które miałem wrażenie, że wykorzystałem, że pokazałem się z dobrej strony. Ale potem trzeba było czekać.

Mam rozumieć, że jeden błąd i kolejnej okazji już nie ma?

Nie, nie, nie tak. Trener miał po prostu inną wizję. Wiele razy z nim rozmawiałem, prosiłem, żeby dał mi szansę pograć co najmniej z pół godziny. Nie mogłem jednak na to liczyć, dostawałem maksymalnie 15 minut. A wydaje mi się, że grałem dobrze. Xavier ma po prostu swój pomysł na prowadzenie drużyny.

Wygląda na to, że hiszpańscy trenerzy z zasady ciężko zmieniają zdanie. Juan Carlos Pastor w Segedynie, czy wcześniej Manolo Cadenas w Płocku - ci szkoleniowcy słyną z twardej ręki.

Haha, tak. Na przykład Alen Blazević. Był super graczem, świetnym w ataku. Przyszedł Pastor do Picku i zrobił z niego obrońcę. No ale im się to opłaciło.

Wracając do pana. Wspomniał pan o kontuzji - przez większość pobytu w Wiśle zmagał się pan z problemami zdrowotnymi, a pana forma była daleka od tej z występów w Metalurgu Skopje. Sądzi pan, że mógł dać Nafciarzom więcej?

Mogłem dać zdecydowanie więcej. Przyszedłem tu być liderem, ale najpierw pojawiły się problemy z Metalurgiem, nie chcieli wydać odpowiednich papierów. Przez to straciłem cały okres przygotowawczy, nie zbudowałem "chemii" na parkiecie z drużyną. Potem kontuzja kostki, znowu nie grałem, i wróciłem bodajże dopiero na mecz z Vardarem, ale nie był to dobry występ. Byłem przestraszony, nie czułem gry, a jako lider nie mogę sobie na to pozwolić.

Piotr dał mi kredyt zaufania, ale nie znałem systemu. Przez to nie mogłem się odnaleźć, nie wiedziałem kiedy podać, kto ma wyjść w danym momencie na pozycję. Potem znowu uraz barku, przerwa trwała 6-7 miesięcy. W końcu to sport, ale kontuzje mi znacznie przeszkodziły.

Bark już panu nie doskwiera?

Nie, już mogę normalnie funkcjonować. Mam nadzieję, że pozwoli mi to pokazać się z dobrej strony pod koniec sezonu i w nowym zespole.

Właśnie, przed wami końcowa faza rozgrywek. Niedługo finał Pucharu Polski. Zapytam wprost - czy Wisłę stać na zwycięstwo albo chociaż wyrównaną walkę z PGE Vive Kielce?

Ciężko powiedzieć. Jeżeli spojrzeć na ostatni mecz, to musieliśmy go wygrać. Mieliśmy piłkę, straciliśmy ją. W końcówce zabrakło nam doświadczenia. Teraz kielczanie jednak podejdą bardziej na poważnie, do tego wrócą nieobecni wtedy zawodnicy. Wiele zależy od nas. Jeżeli ich zatrzymamy, to możemy osiągnąć sukces.

Będzie jednak bardzo ciężko. Mówiąc szczerze, nie jesteśmy na ich poziomie. Jednak możemy ich zaskoczyć. Fajnie by było wygrać coś na koniec przygody z Wisłą.

Czy odejście Nemanji Obradovicia to dobra decyzja?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×