Pod koniec pierwszej połowy pojedynku pomiędzy Orlenem Wisłą Płock a PGE VIVE Kielce (o meczu więcej przeczytasz TUTAJ) doszło do starcia pomiędzy Michałem Daszkiem a Vladimirem Cuparą. Skrzydłowy Nafciarzy, po skutecznie wykończonym kontrataku, zderzył się z bramkarzem zespołu z Kielc, co wyraźnie nie spodobało się Serbowi. Na pozór niegroźna sytuacja odbiła się echem na pomeczowej konferencji (więcej na jej temat znajdziesz TUTAJ).
Jeden z obecnych na niej dziennikarzy zapytał się Talanta Dujszebajewa o ocenę tego zdarzenia. - Może trener by się odniósł do sytuacji z końcówki pierwszej połowy, gdzie doszło do nieładnego zachowania ze strony Vladimira Cupary po kontrze Michała Daszka. Ja miałem wrażenie, że bramkarz chciał uderzyć skrzydłowego po bramce - usłyszał szkoleniowiec Vive.
Opiekun kielczan wydawał się być wyjątkowo zdziwiony tym pytaniem, jakby nie mógł sobie przypomnieć sytuacji. W sukurs przyszedł mu obecny na konferencji Krzysztof Lijewski. - Może ja wyręczę trenera, bo widziałem tę sytuację. Wydaje mi się że Vlad chciał po prostu odebrać piłkę Michałowi i szybko wznowić grę, bo myślał, że piłka jest po naszej stronie. Nie zrozumiał interpretacji sędziego, dlatego szybko "wyruszył" do Michała i chciał tę piłkę mu zabrać - starał się wytłumaczyć swojego kolegę były reprezentant Polski. W odpowiedzi padło, że cała ta sytuacja była "dość nieelegancka, niesportowa".
ZOBACZ WIDEO Ebi Smolarek o mistrzostwie Polski dla Piasta. "Nie zaskoczyło mnie to. Cały sezon grali świetnie"
Na to stwierdzenie zareagował już Dujszebajew. - Pan mnie zapyta o sytuację z Suliciem, kiedy uderzył Alexa (Dujshebaeva - przyp. red.). Co mnie pan tutaj prowokuje! - odpowiedział wyraźnie zirytowany.
Wywiązało się niemałe zamieszanie. Szkoleniowiec Vive próbował za wszelką cenę udowodnić prowokację. Z kolei dziennikarz bronił się stwierdzeniem o zwykłym pytaniu, po czym podziękował za otrzymaną od Krzysztofa Lijewskiego odpowiedź.
Dujszebajew jednak nie odpuszczał. - Nie zaczynajmy wojny. To jest tylko mecz. Nie musi pan mnie uczyć co jest elegancko, a co nie jest. Koniec.
Gdyby na tym szkoleniowiec mistrzów Polski poprzestał, żadnej afery by nie było. Dujszebajew jednak, zamiast ugryźć się w język, zaczął komentować całą sprawę w stronę Lijewskiego. - Siedzi tu o taki król i "nieelegancko".
Całą sytuację próbowali uspokoić moderatorzy konferencji, jednak na nic się to zdało. - Co tak patrzysz na mnie? - nie ustępował Dujszebajew, kierując słowa do płockiego dziennikarza.
- Może mnie pan jeszcze pobije.
- To nie trzeba mnie denerwować. Był mecz, trener powiedział, zawodnik powiedział, my odpowiedzieliśmy na pytanie.
- Ale to pan kontynuuje tę rozmowę, niepotrzebnie zupełnie.
- To niech pan nie prowokuje, nie mówi, że to jest nieeleganckie. Tutaj my nieelegancko, a wy elegancko. My bijemy, a wy walczycie - ironizował Dujszebajew.
Całą sytuację wyhamowała reakcja przedstawicieli Wisły i innych dziennikarzy, którzy starali się uspokoić temperament obu stron. Po załagodzeniu sprawy (oraz braku innych pytań) Dujszebajew z Lijewskim opuścili konferencję.
Panowie dajcie sobie spokój z wzajemnymi oskarżeniami.