Liga Mistrzów: PGE Vive Kielce - Telekom Veszprem. Artsiom Karalek: W głowach nic nie jest na swoim miejscu

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Artsiom Karalek
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Artsiom Karalek

Nie będzie drugiego finału Ligi Mistrzów w historii klubu. Szczypiorniści PGE VIVE przegrali z Telekomem Veszprem 30:33. Na porażkę żółto-biało-niebieskich ogromny wpływ miała słaba postawa bramkarzy.

Zanim kielczanie zdołali się obejrzeć, już przegrywali 0:4. Mocne otwarcie Węgrów nieco oszołomiło mistrzów Polski. Gracze Talanta Dujszebajewa szybko zdołali się jednak otrząsnąć i po kilkunastu minutach doprowadzili do remisu, a później nawet wyszli na prowadzenie. Kłopoty jednak nie minęły - w drugiej połowie wróciły ze zdwojoną siłą pod postacią Petara Nenadicia. Serb w ciągu trzydziestu minut rzucił aż jedenaście bramek.

- Ciężko coś powiedzieć po takim meczu. W głowie nic nie jest na swoim miejscu. To było trudne spotkanie, duża walka. Mieliśmy szansę, żeby doprowadzić do remisu, ale jej nie wykorzystaliśmy, popełniliśmy błędy. Wielkie dzięki dla zespołu, bo na początku sytuacja nie wyglądała za dobrze. Pierwsze dwadzieścia minut grało nam się bardzo ciężko, potem wyrównaliśmy i naprawdę byliśmy blisko - powiedział zaraz po ostatnim gwizdku Artsiom Karalek.

Kielczanie po zakończeniu półfinału byli mocno rozżaleni. Przyczyna porażki? Zbyt dużo przestrzelonych okazji i zdecydowanie za słaba statystyka bramkarzy. 
- Nie zrobiliśmy tego, co chcieliśmy - skwitował krótko Białorusin, który był jednym z najskuteczniejszych zawodników swojej drużyny - na siedem rzutów wykorzystał pięć. - W Veszprem co roku jest mocny zespół, a teraz mają chyba najsilniejszy z ostatnich trzech-czterech sezonów. Na każdej pozycji mają fantastycznych zawodników. Wiedzieliśmy, że będzie trudno.

Aneta Szypnicka z Kolonii
Wybierz najlepszego gracza VIVE po meczu z Telekomem Veszprem ----->

ZOBACZ WIDEO: Finał Ligi Mistrzów. Tottenham - Liverpool. Kamil Stoch: Kto kibicuje Liverpoolowi, ten nigdy nie jest pewny

Komentarze (0)