Bojaźliwość, unikanie ryzyka, czasem niezdecydowanie. Polskim szczypiornistom leżał na wątrobie przegrany 23:26 mecz ze Słoweńcami, bo czuli, że zmarnowali dużą szansę. Rywale - zamiast zdmuchnąć kadrę z parkietu (jak wieszczono) - męczyli się w ataku. Gwiazdy nie pokazały nic nadzwyczajnego, było po nich widać zniecierpliwienie. Koledzy powinni postawić złocisty trunek Klemenowi Ferlinowi - bramkarz został wybrany graczem meczu, a to dużo mówi o przebiegu spotkania.
ZOBACZ: Hiszpanie zdemolowali Niemców
Biało-Czerwoni spisali się nieźle, było widać progres w stosunku do ostatnich miesięcy. - Sami czuliśmy, że graliśmy dobrze, dlatego mamy niedosyt. Rzadko kiedy Słoweńcy są "do ugryzienia" przez nas, a to był akurat taki mecz - przyznawał obrotowy Maciej Gębala.
Kadrowicze zebrali najwięcej ciepłych słów od dawna, ale to nie o to chodzi. Widać po nich sportową złość, wiedzą, że stać ich na więcej. W wypowiedziach przewija się jedno hasło - "stać nas na zwycięstwa". Kilku Polaków zaznajomiło się ze Szwajcarami w styczniu zeszłego roku, kiedy kadra (jeszcze pod wodzą Piotra Przybeckiego) w mocno eksperymentalnym składzie nieznacznie przegrała z Helwetami (28:32 i 27:29 przy wydatnej pomocy sędziów). Teraz będzie o niebo trudniej - siódemką dowodzi nieobecny wówczas jeden z najlepszych szczypiornistów świata, Andy Schmid.
ZOBACZ: Szita i Sluijters bohaterami reprezentacji
ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". Ekstremalne przygotowania do Rajdu Dakar. Trwają cały rok
36-latek to ciekawy przypadek. Wykonał gigantyczny progres po 30. urodzinach, pięć razy z rzędu (!) został MVP sezonu w Bundeslidze, najlepszej lidze świata. Mistrz asyst, znakomity strzelec, po prostu zawodnik kompletny. Stanowi jakieś 50 proc. wartości całego zespołu, jako jedyny pamięta ostatni występ Szwajcarów podczas ME (2006), rywalizował wtedy m.in. z Polakami.
Na inaugurację ze Szwecją Helweci zawiedli (21:34), ale Polacy ostrzegają, że ten wynik zaciemnia obraz. - Jeśli zagramy tak jak ze Słowenią, to myślę, że mecz rozstrzygnie się w końcówce - typuje Gębala.
Może trzeba wprowadzić element szaleństwa? Kadrę Patryka Rombla powinien ożywić nieprzewidywalny Michał Olejniczak. To 18-letni rozgrywający z gdańskiego SMS-u (a nie Jan Czuwara) wskoczył do składu zamiast kontuzjowanego Przemysława Krajewskiego. Jedynym lewoskrzydłowym będzie Piotr Jarosiewicz, selekcjoner podjął ryzyko na rzecz ożywienia linii rozegrania (akurat tempo wymaga poprawy). Szymon Sićko zwrócił na siebie uwagę potężnymi rzutami z daleka, w większości nieskutecznymi, ale zawodnik Górnika zasługuje na drugą szansę. Tak jak Maciej Majdziński, pod każdym względem wyglądający lepiej niż rutyniarz Rafał Przybylski. Za trzy lata ta trójka może stanowić wyjściowe zestawienie podczas organizowanych przez Polskę i Szwecję MŚ 2023. Warto pomyśleć długofalowo.
Spotkanie ze Szwajcarami ma znacznie nie tylko tu i teraz. Jeśli uda się zgarnąć dwa punkty, to prawdopodobnie Biało-Czerwoni zagrają ze Szwedami (wicemistrzami Europy) o awans. Patrząc w dłuższej perspektywie, kadrze po prostu przyda się zwycięstwo z rywalem tej klasy. Od igrzysk w 2016 roku udało się pokonać Czechów i Białorusinów, drużyna Patryka Rombla nie ma na koncie żadnego sukcesu z solidną europejską ekipą. Zespół potrzebuje sygnału, że wspólna praca ma sens.
Polska - Szwajcaria / 12.01, godz. 16.00