Piłka ręczna. Mistrzostwa Europy 2020. Polska - Szwajcaria. Jedną nogą poza turniejem. Andy Schmid nie do zatrzymania

PAP/EPA / /BJORN LARSSON / Na zdjęciu: Antoni Langowski (z piłką)
PAP/EPA / /BJORN LARSSON / Na zdjęciu: Antoni Langowski (z piłką)

Spora liczba pomyłek, nieskuteczność i przede wszystkim brak pomysłu na niesamowitego Andy'ego Schmida. Polacy w słabym stylu przegrali ze Szwajcarami 24:31 i są właściwie poza mistrzostwami Europy.

To był mecz nieustannych wahań nastroju. Znakomite wybory Macieja Majdzińskiego, parady Adama Morawskiego, przebłyski 18-letniego debiutanta Michała Olejniczaka, ale także pochopne decyzje, podania donikąd, rzuty prosto w Nikolę Portnera, przegrywanie gry w przewadze czy rozstępowanie się w obronie przed liderem Szwajcarów Andym Schmidem.

Jeden z najlepszych zawodników świata, pięciokrotny MVP Bundesligi, wygrał Helwetom niejeden mecz. Także ten z Polską. Dowodził w swoim stylu, na wszystkich akcjach stawiał pieczęć, czasem wręcz sam sugerował ławce jakieś konkretne rozwiązanie. Obsługiwał podaniami kołowych, którzy przynajmniej zyskiwali karne (a te zamieniał na gole sam Schmid), szarżował przez środek. A jak nie wiedział co zrobić z piłką, to po prostu rzucał z miejsca. W pierwszej połowie uzbierał siedem trafień, po przerwie dołożył kolejnych osiem (!). Ponad połowę dorobku reprezentacji stanowiły jego gole. Gdyby podszedł do wszystkich karnych, to rekord ME (19 bramek) byłby zagrożony.

ZOBACZ: Portugalczycy grają dalej!

Biało-Czerwoni zupełnie sobie z nim nie radzili. Co gorsze, nie wyciągali wniosków, chociaż np. tuż po wejściu jak profesor zachował się niemal dwukrotnie młodszy Olejniczak. Młodzian w stylu rutyniarza wymusił faul ofensywny Szwajcara. Zresztą warto było wstawić go do składu w miejsce kontuzjowanego Przemysława Krajewskiego (kosztem drugiego lewoskrzydłowego). Parę razy dał próbkę możliwości, odsyłał rywali na ławkę z karami, ale tak jak kolegom, brakowało mu wykończenia, czasem chłodnej głowy.

ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". Ekstremalne przygotowania do Rajdu Dakar. Trwają cały rok

Obrona też kulała. Albo Piotra Chrapkowskiego skazywano na pojedynek z idealnie obsłużonym obrotowym albo defensorzy po prostu dawali się wywieźć w pole. Nie popisali się też w końcówce pierwszej połowy, kiedy po kontaktowej bramce Arkadiusza Moryty pozwolili tuż przed syreną oddać Romanowi Sidorowiczowi rzut z 11-12. metra. Były reprezentant polskiej młodzieżówki, którego ojciec jest Polakiem, zupełnie zaskoczył rozpaczliwą próbą.

Gdyby udało się ustabilizować poziom, to wynik wyglądałby zupełnie inaczej. A tak Szwajcarzy raz powiększali przewagę, potem nieznacznie ją trwonili, ale przez niemal całe spotkanie byli z przodu. Pojedyncze trafienia Szymona Sićki, Olejniczaka i Majdzińskiego nic nie dały, bo niezmordowany Schmid nadal karcił. Kadrowicze nie potrafili nawet skorzystać z dwóch minut wykluczenia dla gwiazdora. Każda kolejna zmarnowana okazja potęgowała zniechęcenie. Zarówno wśród zawodników, jak i kibiców.

ZOBACZ: Sensacyjna porażka Duńczyków

Trzeba to napisać wprost - Polacy zawiedli po niezłej inauguracji ze Słowenią, w ich grze brakowało tego "zęba". Porażka oznacza właściwie pożegnanie ze Szwecją. Jeśli gospodarze pokonają wieczorem Słoweńców (co bardzo możliwe), to Polacy na pewno zakończą udział w turnieju po fazie grupowej.

Polska - Szwajcaria 24:31 (12:14)

Szwajcaria: Portner 2, Bringolf - Schmid 15, Meister, Rubin 3, Svajlen, Lier 5, Sidorowicz 3, von Deschwanden, Raemy 1, Roethlisberger, Kuettel, Maros, Tominec, Gerbl 1, Milosevic 1
Kary: 10 min. (Svajlen, Schmid, Rubin, Roethlisberger, Raemy - po 2 min.)

Polska: Morawski, Kornecki - Olejniczak 2, Chrapkowski 2, Dawydzik, Bondzior, Przybylski 2, M. Gębala 3, Kondratiuk 1, Jarosiewicz 1, Moryto 3, Syprzak, Pilitowski, Łangowski 1, Majdziński 4, Sićko 5
Kary: 8 min. (Chrapkowski - 4 min., Moryto, Sićko - po 2 min.)

Źródło artykułu: