Liga Mistrzów. Ljubo Vranjes próbuje odbudować karierę trenerską. W Veszprem nie wszystko było w porządku

Był na szczycie, miał niepodważalną pozycję we Flensburgu, ale skusiła go oferta z Veszprem. Po nieudanej przygodzie kariera trenerska Ljubo Vranjesa załamała się, szkoleniowiec próbuje odbudować się w IFK Kristianstad.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Ljubomir Vranjes Getty Images / Martin Rose/Bongarts / Na zdjęciu: Ljubomir Vranjes
Po raz pierwszy od dawna Ljubomir Vranjes szerzej odniósł się do swoich ostatnich lat na ławce trenerskiej. W obszernej rozmowie z portalem handball-planet przyznał, że nie wszystko w Veszprem przebiegało jak należy.

Kariera Ljubomira Vranjesa to swego rodzaju przestroga. We Flensburgu jego posada była niezagrożona - w 2014 roku wygrał Ligę Mistrzów, utrzymywał zespół w czołówce. Po siedmiu latach mogło przyjść "zmęczenie materiału", a na horyzoncie pojawiła się oferta z Telekomu Veszprem, szastającego pieniędzmi na wzmocnienia. Wcześniej Vranjes nie dał się namówić m.in. PSG i niemieckiemu związkowi. Węgrzy musieli wykupić jego umowę we Flensburgu, ale wiązali z nim na tyle duże nadzieje, że nie stanowiło to dla nich wielkiego problemu. Zresztą była to transakcja wiązana, bo szkoleniowiec objął też tamtejszą reprezentację.

Pomimo gwiazdorskiej obsady i transferów na życzenie, Veszprem straciło mistrzostwo Węgier na rzecz Picku i w kiepskim stylu odpadło w Lidze Mistrzów z duńskim Skjern, i to już w fazie TOP 16. Vranjes dostał drugą szansę, ale już na początku sezonu 2018/19 został zwolniony. Niedługo później stracił pracę w węgierskiej kadrze i przez blisko pół roku pozostawał na bezrobociu.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Marcin Lewandowski trenuje w ogrodzie. "Była propozycja treningów w Spale"

- Bardzo źle, że odpadliśmy z Ligi Mistrzów tak wcześnie. Chciałem coś zmienić, nie żałuję tego. Wziąłem kilku graczy, którzy wciąż są w Veszprem, ale w tym momencie pytano mnie, dlaczego ich pozyskaliśmy? Myślę, że byłem na dobrej drodze, ale niektóre rzeczy poza piłką ręczną nie były w porządku. Trzy miesiące po moim odejściu zacierały docierać do mnie informacje o powodach pożegnania. To było w listopadzie-grudniu. Dostawałem oferty od innych zespołów, nie zamierzałem jednak znów pracować w takiej atmosferze. To była dobra lekcja, wiele wyciągnąłem z tego doświadczenia - wyjaśnił w rozmowie z handball-planet.

Do zawodu wrócił wiosną 2019 roku, kiedy to objął mistrzów Szwecji, IFK Kristianstad. Początek pracy był nieudany, IFK straciło mistrzostwo, rozczarowywało też w Lidze Mistrzów.

Dopiero na przełomie roku jego zespół zaczął prezentować się lepiej, a Vranjes znalazł się na liście kandydatów do zastąpienia Veselina Vujovicia w reprezentacji Słowenii. Niedługo później poprowadził kadrę i doprowadził ją do czwartego miejsca podczas ME 2020.

- To była moja decyzja, choć miałem oferty z Niemiec, chciałem wrócić do Szwecji, ponownie znaleźć energię, pracować z młodzieżą, skupić się na piłce ręcznej. Muszę jeszcze raz pokazać, że jestem trenerem - argumentował swoją decyzję o przenosinach do Kristianstad.

ZOBACZ: Ostrovia chce powalczyć o Superligę
ZOBACZ: Burzliwe rozstanie Liljestanda z Energą MKS-em Kalisz

Czy Vranjes wróci na szczyt?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×