PGNiG Superliga. Huśtawka nastrojów. Gwardia bliżej podium

Pudłami można by obdzielić kilka spotkań, ale w Opolu zaraz nie będą o tym pamiętać. Gwardia pokonała Górnika Zabrze 24:23 i zbliżyła się do ścisłej czołówki PGNiG Superligi.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
trener Gwardii Rafał Kuptel (z prawej) PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: trener Gwardii Rafał Kuptel (z prawej)
Napisać, że drużyny zagrały chimeryczne, to jak nic nie napisać. Pod tym względem mecz był jazdą bez trzymanki. Co z tego, że Górnik przez prawie 10 minut nie dał sobie rzucić bramki, skoro kompletnie zawalił końcówkę pierwszej połowy i oddał prowadzenie. Znowu kiepsko prezentował się Iso Sluijters, jakby czujący w mięśniach niedawno przebytą chorobę COVID-19. To samo tyczy się Gwardii, która po przerwie nagle zapomniała, jak się gra w piłkę ręczną. Rozczarowywali nawet ci najpewniejsi jak Maciej Zarzycki.

Pomiędzy tymi przestojami pojawiały się elementy ciekawej piłki ręcznej. Momentami nieźle funkcjonowała obrona Górnika, wspierająca Martina Galię. Czech i jego koledzy przez 10 minut zatrzymywali rywali, stagnację przerwał dopiero Szymon Działakiewicz. Role często odwracały się, niedługo później Galię przebił Adam Malcher, który pobudził Gwardię i był ojcem prowadzenia 13:10 do przerwy.

Po takiej końcówce pierwszej połowy trener Marcin Lijewski mógł rwać włosy z głowy. Górnicy pewnie nasłuchali się w szatni, po powrocie nie zachwycali, ale przynajmniej zredukowali liczbę błędów i zdołali odzyskać prowadzenie. To sukces jak na skuteczność w ataku poniżej 50 proc. Obudził się niemrawy Sluijters, nową jakość w bramce zapewnił Jakub Skrzyniarz.

Przy wyrównanym wyniku zespoły bardziej szanowały piłkę, chociaż i tak zdarzały się niezrozumiałe sytuacje. Zamiast spokojnie rozegrać kontrę przy grze w podwójnej przewadze, Jan Czuwara rzucił z własnej połowy dobry metr nad pustą bramką. Przy okazji wyciągnął rękę do rywali, którzy wyrównali, a za sprawą Macieja Zarzyckiego wyszli na prowadzenie 22:21.

Lider Gwardii włączył się do gry w najważniejszym momencie. Górnik mógł liczyć na Adriana Kondratiuka, ale ostatnie słowo należało do Mateusza Morawskiego. Rozgrywający na minutę przed końcem rzucił 24. bramkę, potem razem z kolegami bronił się przed natarciem. Najpierw próbę Sluijtersa (po bloku) odbił Malcher, a rozpaczliwy rzut Daćki wpadł prosto w ręce wielokrotnego reprezentanta Polski.

Górnik Zabrze - KPR Gwardia Opole 23:24 (10:13)

Górnik: Galia (7/20 - 35 proc.), Skrzyniarz (3/12 - 25 proc.) - Buszkow 4, Sluijters 4/1, Kondratiuk 3, Czuwara 3/1, Gogola 3, Bondzior 2, Łyżwa 2, Bis 1, Dudkowski 1, Tomczak, Daćko, Adamuszek, Krawczyk, Gliński
Karne: 2/4
Kary: 10 min. (Adamuszek - 6 min., Bis, Gogola - po 2 min.)

Gwardia: Malcher (20/43 - 47 proc.) - Zarzycki 5, Działakiewcz 5, Sosna 4, Mauer 3/1, Jankowski 2, Morawski 2, Klimków 1, Lemaniak 1, Kucharzyk 1, Fabianowicz, Milewski, Kowalski, Kawka
Karne: 1/1
Kary: 14 min. (Klimków - 4 min., Kawka, Kucharzyk, Działakiewicz, Jankowski, Morawski - po 2 min.)

ZOBACZ: Siódemka tygodnia w PGNiG Superlidze Kobiet Świetny sezon Despodovskiej ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie
Czy wygrana Gwardii to niespodzianka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×