Liga Mistrzów. Udana rehabilitacja Łomży Vive. Ważne zwycięstwo kielczan w Szeged

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Andreas Wolff
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Andreas Wolff

Szczypiorniści Łomży Vive Kielce nie mieli zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie porażki z PSG. W czwartek zmierzyli się w kolejnym wyjazdowym starciu z MOL-Pickiem Szeged i tym razem wygrali 30:26.

Cel spotkania z Węgrami był jasny - zrehabilitować się za słabą postawę we wtorkowym meczu z Paris Saint-Germain HB. W stolicy Francji kielczanom nie wychodziło praktycznie nic. Gospodarze bardzo szybko zaczęli dyktować tempo pojedynku, żółto-biało-niebiescy mieli ogromne problemy w obronie, szwankowała ich skuteczność w ataku, na dodatek popełniali sporo błędów. Skończyło się porażką jedenastoma trafieniami, ale był fragment, gdy mistrzowie Polski przegrywali piętnastoma bramkami.

Już początek pojedynku w Szeged zwiastował, że kielczanie zrobią wszystko, by scenariusz z Paryża się nie powtórzył. Czasu na regenerację nie mieli zbyt wiele, przerwę między spotkaniami spędzili w podróży, ale w pierwszych minutach nie było widać po nich zmęczenia.

Gospodarze mocno naciskali, ale kielczanie nie pozwolili, by rywale ich zdominowali. Mistrzowie Polski postawili na grę z obrotowymi i ta współpraca wyglądała bardzo dobrze. Starcie już od początku było niezwykle wyrównane - głównie za sprawą bramkarzy - świetny start meczu zaliczyli zarówno Roland Mikler, jak i Andreas Wolff.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Połamał hokejowy kij na głowie rywala

Przeciąganie liny trwało w najlepsze, żadna z drużyn nie była w stanie zbudować większej przewagi, zawodnicy obu ekip zaciekle walczyli w każdej akcji. Na dziesięć minut przed końcem żółto-biało-niebiescy odskoczyli na trzy trafienia, ale to nie był koniec emocji. Dwie nieudane akcje ze strony przyjezdnych bardzo szybko przełożyły się na dwie bramki dla Węgrów. Przewaga mistrzów Polski stopniała do jednego gola i zrobiło się nieco nerwowo.

Szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego przetrwali jednak trudniejszy moment, sprawy w swoje ręce wziął Alex Dujshebaev i po chwili mistrzowie Polski znów mieli bezpieczną przewagę. Końcówka zdecydowanie należała już do żółto-biało-niebieskich, którzy ostatecznie wygrali 30:26.

Czytaj też:
Hiszpańska wycieczka Nafciarzy. Orlen Wisła straciła pierwsze punkty

Sędzia nie miał litości. Za to zagranie Arkadiusz Moryto dostał czerwoną kartkę (wideo)

Źródło artykułu: