Dobry występ reprezentacji Polski w MŚ i pozycja lidera grupy 5. w eliminacjach do mistrzostw Europy 2022 zobowiązywały. Z drugiej jednak strony, po dwóch wygranych nad Turcją nie jechaliśmy do Celje z nożem na gardle. Korzystny wynik to wielki plus, przegrana oznaczała spadek na 2. lokatę. Takie myślenie znosiło presję i chyba o to chodziło.
"Loczek" i Sićko w notesach "wielkich"
Jeśli zacząć z wysokiego "c", to tylko z Adamem Morawskim między słupkami. Jak ważna była dobra dyspozycja od pierwszych sekund "Loczka", pokazały akcje ofensywne Polaków. A do tych można było mieć trochę zastrzeżeń. Wyróżniał się Szymon Sićko. Gdy już wyszedł w górę, to nie było czego zbierać. Szkoda, że koledzy nie potrafili dorównać. Szczęściu trzeba dopomóc, a tymczasem raz po raz nadziewaliśmy się na kontry. Te zaś w końcu zaczynały odbijać się na rezultacie na tablicy świetlnej.
Po minie Ljubomira Vranjesa dało się jednak odczuć niepewność. Szkoda, że już po 17 minutach do myślenia Patrykowi Romblowi dał także Piotr Chrapkowski. Przy drugiej dwuminutowej karze rozgrywającego sędziowie mogli podjąć inną decyzję. Posadzili go na ławce. Trzeba było w obronie wprowadzić w życie plan B. Akurat do tej formacji pewnie nie mielibyśmy większych pretensji, gdyby nie te "siódemki" i "dwójki". Ale karny to nie bramka. Przekonał się o tym dobitnie Jure Dolenec. Trzeciej próby już nie wykorzystał. Ostatecznie do szatni Polacy zeszli z nadzieją i względnym optymizmem. Rywale nie pokazali nic wielkiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ana Ivanović w nowej dla siebie roli. Internauci zachwyceni
Obrona na plus, poprawić atak
Słoweńcy nie przespali przerwy. Wiedzieli, że Biało-Czerwoni zagęszczali środek. Skądinąd sami robili dokładnie to samo. Częściej zaczęli rozciągać do skrzydeł. Kiedy zaś nadarzała się okazja, bombardowali z daleka albo kapitalnymi podaniami uruchamiali zupełnie niepilnowanego kołowego.
W 34. minucie zobaczyliśmy akcję kuriozum. Matej Gaber chciał podać do kolegi na własnej połowie, ale Maciej Pilitowski, który akurat zdążył się odwrócić, przejął piłkę. Trafił "na pustaka". Trzeba jednak oddać, że nie szło nam za dobrze w ataku. Wyraźnie brakowało Tomasza Gębali. Wcześniej idealnie wspierał ofensywnego Sićkę. Nadrabialiśmy świetnym Morawskim.
Za mało "zimnej głowy"
W ostatni kwadrans wchodziliśmy z najwyższą stratą (21:25). Na dodatek w 47. minucie straciliśmy Chrapkowskiego, który z gradacji kar otrzymał czerwoną kartkę. Wyszedł wysoko w obronie, faulował Blaża Janca i zasłużenie zszedł na trybuny. Co ciekawe, "za chwilę" to samo spotkało Blaza Blagotinseka. Trochę za ostro zareagował na decyzję austriackiego arbitra dyktującego Biało-Czerwonym rzut karny. Niemniej, porażka coraz mocniej zaglądała Polakom w oczy. Tym bardziej, że często musieliśmy sobie radzić w osłabieniu.
Zaskoczyć mogła postawa Macieja Gębali. Z całą pewnością był to jego jeden z najlepszych występów w kadrze. 6 prób i każda skuteczna. To robiło wrażenie. Mamy swoje atuty, ale i świadomość ogromu pracy do wykonania. Ostatecznie Słoweńcom nie daliśmy rady. 14 marca (niedziela) z Holendrami nie możemy pozwolić sobie na powtórkę.
El. ME 2022, gr. 5, 3. kolejka:
Słowenia - Polska 32:29 (15:14)
Słowenia: Ferlin, Lesjak - Skube 1, Blagotinsek 2, Marguc 8 (3/3), Janc 4, Potocnik 2, Dolenec 5 (2/3), Cehte, Gaber 5, Zarabec 2, Mazej 3, Ovnicek, Bombac, Malus, Suholeznik.
Karne: 5/6.
Kary: 8 min. (Blagotinsek - 6 min., Janc - 2 min.).
Czerwona kartka: Blaż Blagotinsek z gradacji kar w 49. minucie meczu.
Polska: Kornecki, Morawski - Przytula, Daszek 7 (1/1), Olejniczak, Walczak, Sićko 8, Czuwara 1, Pilitowski 1, Syprzak 1, Krajewski 3 (1/1), Gębala 6, Przybylski 1, Działakiewicz 1, Fedeńczak, Chrapkowski.
Karne: 2/2.
Kary: 10 min. (Chrapkowski - 6 min., Walczak, Czuwara - 2 min.).
Czerwona kartka: Piotr Chrapkowski z gradacji kar w 47. minucie meczu.
Sędziowie: Brkic, Jusufhodzic (obaj z Austrii).
Widzów: bez udziału publiczności.
Czytaj także:
--> Orlen Wisła potwierdziła wielki powrót
--> Znamy pierwsze półfinalistki Pucharu Polski