Piłka ręczna. El. ME 2022. Zaczyna się poważne granie. Polacy już w Słowenii

PAP/EPA / Petr David Josek / Na zdjęciu: Maciej Gębala (z lewej)
PAP/EPA / Petr David Josek / Na zdjęciu: Maciej Gębala (z lewej)

Kadra szczypiornistów wraca do gry. W pierwszym meczu po całkiem udanych mistrzostwach świata w Egipcie reprezentację czeka kolejny poważny test. Rywalem czołowa drużyna Europy, półfinalista ME 2020, naszpikowana gwiazdami piłki ręcznej.

Choć niewielu się tego spodziewało, to styczeń był miesiącem odrodzenia reprezentacyjnej piłki ręcznej. Biało-Czerwoni zapewnili największe emocje od igrzysk w Rio, otarli się o miejsce w ćwierćfinale, po drodze w ekscytującym stylu rozbili Brazylijczyków, postraszyli Hiszpanów i prawie wygrali z Niemcami. Przez dwa tygodnie przytrafił im się tylko jeden słabszy występ, w boju o ćwierćfinał z Węgrami.

Oprócz korzystnego wrażenia i niezłego 13. miejsca, kadra zyskała doświadczenie na przyszłość i przede wszystkim przekonała się, że nie powinna obawiać się żadnego rywala. To o tyle ważne, że w poprzednich latach rzadko udawało nawiązać się wyrównaną walkę z klasowym przeciwnikiem.

Po 1,5 miesiąca przerwy kadra ponownie zebrała się na zgrupowaniu we Wrocławiu i niemal z marszu udała się do Celje. W porównaniu do składu z MŚ 2021 zaszły trzy istotne zmiany. Na zakończenie turnieju poważnej kontuzji kolana (po raz trzeci) doznał Maciej Majdziński, zastąpił go naturalny kandydat do tej roli Szymon Działakiewicz, czyli najbardziej utalentowany z polskich mańkutów. Tomasz Gębala i Arkadiusz Moryto liżą rany po lutowym maratonie Łomży Vive Kielce w Superlidze i Lidze Mistrzów. - Wiadomo, że tempo było wysokie i niektórzy odczuwają różne dolegliwości, ale generalnie cała siedemnastka jest gotowa do gry - przyznaje selekcjoner Patryk Rombel.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rajskie wakacje seksownej tenisistki

O ile Michał Daszek bez istotnego spadku jakości powinien zastąpić Morytę, o tyle Gębala był pewnym punktem obrony i jednym z głównych bombardierów. - Za Arka pojechał z nami Dawid Fedeńczak. Na lewym rozegraniu mamy do dyspozycji Damiana Przytułę, który trenował z nami w grudniu, poznał naszą taktykę, jest obiecujący, poza tym występuje w Kwidzynie w obronie. W naszych założeniach Piotr Chrapkowski to obrońca, jesteśmy z niego zadowoleni i tam będzie występować - tłumaczy trener Patryk Rombel.

Selekcjoner dobrze zdaje sobie sprawę z siły rywali, ma sporo materiału poglądowego z przegranego spotkania w ME 2020 (23:26). Wówczas Polacy niby naciskali Słoweńców, ale ich zwycięstwo nie było poważnie zagrożone. Główne zagrożenie stanowią środkowi - Dean Bombac, Miha Zarabec i Stas Skube. Wszyscy trzej są uznawani za środkowych z europejskiego topu. - Są świetnie wyszkoleni technicznie, wszyscy wiedzą, że ich największą siłą są środkowi z czołowych klubów Europy, ale także musimy uważać na grę z kołowymi. To podstawa ich taktyki. Poza tym od pewnego czasu stosują taktykę z dwoma środkowymi, którzy mogą zastąpić kontuzjowanych lewych rozgrywających - analizuje Rombel.

Akurat spotkanie ze Słoweńcami nie jest tym z serii "o być albo nie być", ale ewentualny sukces praktycznie zapewniłby awans do ME 2022 mężczyzn. Pod większym napięciem Polacy przystąpią do kolejnej potyczki z Holendrami, bezpośrednimi rywalami do awansu (14 marca). Jak na razie Biało-Czerwoni wypełnili w styczniu 100 proc. normy, dwa razy dość gładko ograli Turków, ale potrzebują punktów z realnymi konkurentami do miejsca w ME 2022.

Pytanie, jak postąpi trener Słoweńców Ljubomir Vranjes, który ma w perspektywie kwalifikacje olimpijskie z udziałem Niemców i Szwedów. Wydaje się, że to priorytet dla brązowych medalistów MŚ 2017, ale z drugiej strony starcie z Polakami jest jedyną próbą generalną przed walką ze światową czołówką.

Słowenia - Polska / 9.03.2021, godz. 20.15

ZOBACZ:
Wielki powrót do Superligi
Zabójczy cios MMTS-u

Źródło artykułu: