Ostatnie lata przyzwyczaiły nas, że starcia Łomży Vive Kielce i Orlen Wisły Płock to spotkania rozstrzygające o trofeach - w ostatnich dwudziestu latach tylko pięciokrotnie jedna z tych drużyn nie grała w finale Pucharu Polski. Nic dziwnego - obie ekipy całkowicie zdetronizowały konkurencję, ale tym razem walka toczyła się dopiero o awans do finału.
O motywację szczypiornistów nie trzeba się więc było martwić - od pierwszych minut widać było ogromne zaangażowanie, a determinacja przebijała przez postawę wszystkich zawodników. Tempo już od początku było bardzo mocne i widać było, że między graczami mocno iskrzy.
Na eksplozję nie trzeba było długo czekać - w 19. minucie czerwoną kartkę za wybuch wściekłości zobaczył trener mistrzów Polski Tałant Dujszebajew, chwilę później z boiska wyleciał Leo Dutra.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystrzelił jak z armaty. Jeszcze o nim usłyszymy
Zanim jednak do tego doszło trwało prawdziwe przeciąganie liny - żółto-biało-niebiescy odskakiwali, płocczanie gonili, doprowadzali do remisu i schemat zaczynał się od nowa. Sposób na przyjezdnych znalazł Andreas Wolff. Kapitan Łomży Vive Kielce obronił aż trzy rzuty karne.
Sytuacja zaogniła się, gdy na boisko padł Daniel Dujshebaev. Hiszpan doznał kontuzji kolana i potrzebował pomocy kolegów, by zejść z parkietu. Wtedy pokaz furii zaprezentował szkoleniowiec kieleckiego zespołu - napad gniewu spowodowany był - jak twierdził trener - ostrą grą szczypiornistów Orlen Wisły Płock. Sztab szkoleniowy od początku spotkania zgłaszał pretensje do delegata, a uraz rozgrywającego przelał czarę goryczy. Od 19. minuty zespół gospodarzy prowadził Krzysztof Lijewski, a Tałant Dujszebajew mecz oglądał z trybun.
Podrażnieni kielczanie szybko rzucili się do walki i błyskawicznie zaczęli odskakiwać. W 23. minucie za faul na Branko Vujoviciu czerwoną kartkę zobaczył Dutra. Mistrzowie Polski wykorzystali sytuację i po chwili prowadzili już czterema trafieniami. Gdy emocje nieco opadły, płocczanie znów zaczęli gonić wynik. Przed przerwą udało im się zminimalizować prowadzenie rywali do jednego trafienia.
Druga połowa miała niemal bliźniaczy przebieg - gospodarze notowali lepszy fragment, wychodzili na prowadzenie, a chwilę później zaliczali przestój. Wisła tymczasem wykorzystywała każdy słabszy element w grze mistrzów Polski. Efekt? Remis na nieco ponad osiem minut przed ostatnią syreną.
Adam Morawski postanowił nie być gorszy od swojego vis a vis i też świetnie zaczął bronić rzuty karne. W całym pojedynku obronił trzy siódemki. W 51. minucie za rzut w twarz płockiego bramkarza czerwoną kartkę został ukarany Arkadiusz Moryto.
Na wyżyny swoich możliwości wspinał się też Michał Daszek. Nominalny skrzydłowy genialnie kreował grą Nafciarzy, dzięki czemu goście cały czas walczyli o zwycięstwo. Emocje sięgały zenitu - trzy czerwone kartki? W 57. minucie doszła czwarta - tym razem dla Zoltana Szity. Płocczanie znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji.
Kielczanie natychmiast to wykorzystali - wystarczyły dwie doskonale rozwiązane akcje i na niespełna dwie minuty przed końcową syreną mistrzowie Polski odskoczyli na dwa trafienia. O czas poprosił Xavier Sabate, Alvaro Ruiz zrobił swoje, ale znakomicie odpowiedział Alex Dujshebaev. Kropkę nad "i" postawił jeszcze w ostatniej akcji Andreas Wolff. Łomża Vive Kielce po niesamowicie emocjonującym pojedynku pokonała Orlen Wisłę Płock 29:27.
Łomża Vive Kielce - Orlen Wisła Płock 29:27 (14:13)
Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff - Vujović 1, Olejniczak, Sićko 1, A. Dujshebaev 6, Tournat 1, Karacić 3, Kulesz, Moryto 7, Surgiel 2, Kaczor, D. Dujshebaev, Gębala 3, Karaliok 2, Gudjonsson 2
Orlen Wisła: Morawski, Homayed - Daszek 12, Stenmalm, Ruiz 1, Fernandez, Serdio 1, Susnja, Szita 3, Komarzewski, Krajewski 4, Terzić, Toto, Dutra 1, Mihić 3, Mindegia 1
Czytaj też:
Rasistowski skandal w Niemczech
Łzy kapitan reprezentacji Polski. Biało-Czerwone lepsze od Czeszek