Zawodnicy Torus Wybrzeża Gdańsk przed niedzielnym meczem byli wyżej w tabeli, jednak nie stanęli na wyokości zadania w meczu z Grupą Azoty Tarnów. - Fatalnie rozpoczęliśmy mecz i mimo tego, że zostało 57 minut do rozegrania - po trzech golach z błędów własnych przegrywaliśmy 0:5, nie udało nam się tego odrobić. Tarnowski zespół był lepszy, mądrzejszy, dużo lepiej wyglądał fizycznie i mam też wrażenie, że miał więcej chęci do gry - powiedział Mariusz Jurkiewicz, trener gdańskiego zespołu.
Zmorą gdańszczan był Patryk Małecki, który do przerwy legitymował się ponad 60-procentową skutecznością. - Był to bardzo dobry występ bramkarza, ale tak naprawdę my ułatwialiśmy mu zadanie. Z tak czystych sytuacji można jakiejś bramki nie rzucić, ale seryjnie nie trafiając z takich pozycji, sami podcinaliśmy sobie skrzydła. Później ciężko mówić o jakimkolwiek odrabianiu czy łapaniu wiatru w żagle - stwierdził Jurkiewicz w rozmowie z TVP Sport.
Tego dnia zawodnicy Torus Wybrzeża mieli tylko momenty, było to zdecydowanie za mało na dobrze dysponowanych rywali. - Sam początek drugiej połowy, kilka minut dobrej gry nie spowodują, że możemy wygrać mecz w PGNiG Superlidze. Musimy popracować nad strefą mentalną i zrozumieć, że jak chcemy wygrać mecz, musimy bardzo mocno pracować przez całe 60 minut spotkania, a nie tylko w wybranych momentach, kiedy nam idzie. Trzeba się podnieść w sytuacjach, w których przeciwnik gra lepiej i ma więcej do powiedzenia. Tego nam zabrakło - podsumował trener.
Czytaj także:
MMTS Kwidzyn wietrzy szatnię
Galia pozbawił złudzeń rywala
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA