Dla szczypiornistów Mieszkowa Brześć środowe starcie było debiutem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Na bardziej wymagającego przeciwnika nie mogli jednak trafić - w 1/4 przyszło im się mierzyć z drużyną, która w ostatnich 24 sezonach dotarła do tego etapu rozgrywek aż 21 razy! FC Barca była więc totalnym faworytem, chociaż to Białorusini grali na własnym parkiecie.
Na domiar złego gospodarze musieli poradzić sobie bez dwóch podstawowych zawodników - kontuzje leczą bowiem Aleksandr Szkurinskij i Arciom Selwasiuk.
Początek spotkania wyglądał dokładnie tak, jak można się było tego spodziewać. Przyjezdni błyskawicznie wyszli na prowadzenie 5:1, po kwadransie gry wygrywali już różnicą sześciu trafień, a Białorusini nie byli w stanie pokonać Aron Palmarssona. Islandczyk zaliczał asystę za asystą, w dodatku dołożył trzy bramki i wynik zaczął się wymykać z rąk Mieszkowa.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Kaczmarek komentuje plotki o odejściu Nikoli Grbicia z ZAKSY. "Nie było pożegnania"
W szeregach zespołu z Brześcia fantastyczne spotkanie rozgrywał jednak Mikita Waliupow. Skrzydłowy zachwycał swoją postawą, zdobywał niezwykle ważne bramki i w pewnym momencie to jego zespół przejął inicjatywę, narzucił tempo gry i doprowadził do remisu po 15. Przed przerwą szczypiorniści z Barcelony zdołali odskoczyć tylko na jedno trafienie, a w Białorusinów wstąpiła nowa energia.
Druga część meczu była niezwykle wyrównana. Barca, co prawda przez większość czasu nieznacznie prowadziła, ale gospodarze ani myśleli odpuszczać. Nie zniechęciła ich przewaga rywali w postaci trzech trafień i gracze Mieszkowa cały czas mocno naciskali. Udało im się doprowadzić do remisu na nieco ponad dziesięć minut przed końcem i przy żywiołowym dopingu swoich kibiców prowadzili zaciętą walkę. Gospodarze pokazali, że są ambitni i waleczni, ale w końcówce zabrakło im doświadczenia na tym poziomie rozgrywek. Ostatecznie Duma Katalonii zwyciężyła 33:29. Wygraną przypieczętował Dika Mem - autor dziesięciu trafień.
Mieszkow Brześć - FC Barca Lassa 29:33 (16:17)
Czytaj też:
Damian Przytuła zmienił klub
To się nie musiało tak skończyć. Świeżo upieczone mistrzynie Polski zatrzymane w Koszalinie