W piątek MMTS Kwidzyn nie potrafił przeciwstawić się KPR Gwardii Opole. - Chciałbym złożyć gratulacje gospodarzom za zwycięstwo w spotkaniu. Do 11. minuty mecz był wyrównany, później popełniliśmy 2-3 błędy, nie wykorzystaliśmy sytuacji, w których przeciwnik odjechał nam na cztery bramki. Zamiast cierpliwie, konsekwentnie grać, chcieliśmy za szybko odrobić stracone bramki - zauważył Bartłomiej Jaszka.
- Z tego powodu popełnialiśmy błędy, ale i nie kończyliśmy naszych sytuacji. Przez to przeciwnik nam odjeżdżał i miał bardzo dużą przewagę już po I połowie. W drugiej połowie staraliśmy się odrobić stratę, ale było za dużo agresywności bez głowy. Z tego byliśmy wykluczani, dużo czasu spędziliśmy w osłabieniu, a przeciwnik to wykorzystywał, kontrolując sytuację meczową - wyjaśnił.
Ze szkoleniowcem kwidzyńskiej drużyny w pełni zgodził się Jędrzej Zieniewicz. - W pewnych momentach zapominaliśmy, że mecz trwa 60 minut. Wkradł się u nas festiwal błędów, strat i kar. Zamiast odrabiać kroczek po kroczku, to opolska lokomotywa odjeżdżała. Ten wynik jest dla nas marny. Nie po to przyjeżdżaliśmy, chcieliśmy pozostawić po sobie dobre wrażenie i zagrać o trzy punkty. Tak, jak do tej pory lubiłem przyjeżdżać do Opola, tak teraz nie będę tego wspominać za dobrze - przyznał szczypiornista MMTS-u.
Czytaj także:
Na Wolffa nie było mocnych
Orlen Wisła szuka następcy Szity
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia nabrał się na jawne oszustwo