To nie był tradycyjny ligowy mecz kielczan. Wprawdzie SPR Górnik Zabrze od kilku lat liczy się w grze o medale, ale do tej pory raczej nie potrafił zagrozić faworytom. Tymczasem do 35. minuty zanosiło się przynajmniej na wyrównaną końcówkę, a może nawet niespodziankę. Drużyna Marcina Lijewskiego prowadziła 17:14 i zneutralizowała wiele atutów Łomży Vive.
Potem Górnik przestał istnieć, w ciągu kilku minut rozsypała się dobrze zorganizowana siódemka z Zabrza. Powód? Przede wszystkim lepsza postawa mistrzów Polski w obronie i wejście Mateusza Korneckiego do bramki.
- Podobało mi się to, że przez 25 minut w drugiej połowie prezentowaliśmy bardzo dobrą grę w obronie i zdobyliśmy wiele bramek z kontrataków. Nie podobało mi się z kolei to, że w pierwszej partii było odwrotnie: nie walczyliśmy ani w obronie, ani w ofensywie i nie szło nam w ataku pozycyjnym - skomentował dla kielcehandball.pl Tałant Dujszebajew.
Akurat forma bramkarzy to dobry prognostyk przed nadchodzącym hitem Ligi Mistrzów z Veszprem. W inauguracyjnym boju z Dinamem Bukareszt Andreas Wolff (znowu) prezentował się kiepsko. Jakby mało problemów, to jeszcze Mateusz Kornecki leczył infekcję pokarmową i Tałant Dujszebajew był skazany na Niemca.
Reprezentant Polski po przerwie zmienił nieźle dysponowanego Wolffa i na prawie 15 minut zamknął dostęp do bramki. Bronił ze skutecznością ponad 61 proc. i szybko zabił marzenia zabrzan o sukcesie. Wpuścił raptem sześć rzutów i został jednym z bohaterów spotkania wygranego 30:21.
ZOBACZ:
Świetna seria Piotrkowianina
Znakomity występ bramkarza z Chrobrym
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz