PGNiG Superliga. W Zabrzu było gorąco. Łomża Vive ocknęła się

PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Adrian Kondratiuk (z lewej) i Branko Vujovic
PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Adrian Kondratiuk (z lewej) i Branko Vujovic

Łomża Vive Kielce znowu nie zachwyciła, w Zabrzu wygrała po słabej pierwszej połowie. Faworyci ocknęli się dopiero po przerwie.

Jeśli po występie w Bukareszcie kibice Łomży Vive byli zaniepokojeni postawą zespołu, to pierwsza połowa w Zabrzu zasiała jeszcze większe wątpliwości. Górnik nie tylko był równorzędnym rywalem dla kielczan, co więcej, po prostu wyglądał lepiej! Mistrzowie Polski zostali chyba myślami w Rumunii, gdzie 40 godzin wcześniej stracili ważne punkty na inaugurację Ligi Mistrzów.

To nie był szumnie zapowiadany mecz, raczej wszyscy koncentrowali się na kryzysie w Kielcach i sposobach na zaradzenie kłopotom. Trener Marcin Lijewski po cichu przygotował taktykę na warianty gry Łomży Vive, zespół był monolitem w obronie (czego nie można napisać o kielczanach). Nawet bezstronnym kibicom dobrze patrzyło się na współpracę Sebastiana Kaczora z Michałem Adamuszkiem czy zapasy z czołowymi obrotowymi świata. Tacy gladiatorzy jak Nicolas Tournat i Artsiom Karalek nie potrafili przestawić defensorów zabrzan.

W Hali Pogoń działy się zresztą rzadko spotykane historie. Rzut Igora Karacicia metr nad poprzeczką, obicie słupka przez Sigvaldi Gudjonssona w sytuacji, w której na treningu trafiłby 10/10. Znowu - delikatnie ujmując - nie zachwycił Władisław Kulesz.
Ewidentnie coś po kieleckiej strony nie grało, bezradność w ataku aż biła po oczach.

ZOBACZ WIDEO: Świderski kandyduje na prezesa PZPS. "Chcę zjednoczyć środowisko, bo jest strasznie podzielone"

Górnik, tak bardzo odmieniony przed sezonem, poczuł, że może zdziałać więcej niż zazwyczaj. Wielu zabrzan nie pamiętało poprzednich starć z Łomżą Vive, przeważnie "kończonych" przed pierwszą połową. M.in. Dawid Molski wyszedł na boisko bez kompleksów, momentami wyglądał na bezczelnie pewnego (czasem aż za bardzo, gdy zmarnował karnego w końcówce). Rzucił sześć bramek do przerwy, zaimponował mobilnością. Kielczanom dali popalić szczególnie ci niechciani w klubie, wychowanek Bartłomiej Bis rozstawiał obrońców na boki, Kaczor mocno uprzykrzał życie pod własną bramką. Jakub Skrzyniarz miał z kolei na rozkładzie niemal wszystkich czołowych snajperów rywali.

Przy wyniku 17:14 Górnicy poczuli szansę i... stanęli. Trener Lijewski mieszał w siódemce, ale wobec coraz częstych błędów w rozegraniu nie mógł wiele zdziałać. Do kontr startował Dylan Nahi i zabrzanie widzieli za nim tylko wiatr. Mateusz Kornecki w kilka minut przebił dorobek Andreasa Wolffa i przy okazji na prawie 15 minut zamknął dostęp do bramki. Łomża Vive zrobiła to po swojemu - kilka przechwytów, zwarte szyki w obronie, skuteczność Arkadiusza Moryty i po sprawie. Nie zachwycili, ale było widać, że mocno siedzi w nich porażka w Bukareszcie.

SPR Górnik Zabrze - Łomża Vive Kielce 21:30 (15:14)

Górnik: Skrzyniarz (10/37 - 27 proc.), Kazimier (1/4 - 25 proc.) - Molski 6/2, Bis 4, Kondratiuk 2, Przytuła 2, Rutkowski 2, Gogola 2, Łyżwa 1, Ivanytsia 1, Kaczor 1, Bykowski, Adamuszek, Krawczyk, Mucha

Łomża Vive: Wolff (7/20 - 35 proc.), Kornecki (11/18 - 61 proc.) - Moryto 8/2, Nahi 4, Sićko 4, Kulesz 4, Karalek 3, Vujović 3, Tournat 2, Gudjonsson 2, Surgiel, Domagała, Karacić, Sanchez, Faruk

ZOBACZ: 
Rewolucja w kadrze kobiet
Lider tabeli idzie jak burza

Źródło artykułu: