Szczypiorniści Sandra Spa Pogoni przystępowali do rywalizacji z Azotami z ostatniej pozycji w tabeli PGNiG Superligi Mężczyzn. Szczecinianie jeszcze nie byli w takiej sytuacji i pod tak dużą presją na poprawę wyników. W przerwie na reprezentację drużyna naprawdę ciężko pracowała. Pierwsze efekty miały się pojawić już teraz.
I trzeba przyznać, że się pojawiły. Wcześniej Portowcy przegrywali spotkania przez fatalną pierwszą fazę zawodów. I to w dodatku na własnym parkiecie. Rywale budowali sobie naprawdę dużą przewagę, którą potem spokojnie kontrolowali. Tym razem wyglądało to dużo lepiej. Głównie w ofensywie. W tej formacji ważną rolę odgrywał Dawid Krysiak. Tylko w pierwszej połowie próbował 9-krotnie pokonać bramkarzy rywali. 6 razy zrobił to bardzo udanie, żeby nawet nie powiedzieć nieszablonowo.
Po kwadransie Pogoń prowadziła 8:6. Problemem były chyba tylko kary indywidualne, ale to cena bardziej agresywnej obrony u gospodarzy. Michał Jurecki natomiast po raz kolejny udowodnił, że wiek w jego przypadku nie ma żadnego znaczenia. Po 24 minutach był najskuteczniejszą postacią przyjezdnych (5/5). Jego zespół potrafił jednak głupio stracić piłkę przy swoim ataku. W dużej mierze to zaważyło na rezultacie do przerwy (14:16). Pewnie byłoby gorzej, gdyby nie aż 36 proc. skutecznych interwencji Mateusza Zembrzyckiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz skok znanego dziennikarza telewizyjnego. Skok... narciarski!
Po 30 minutach przyjezdni rzucali ze skutecznością na poziomie 86 proc. przy 54 miejscowych. To pokazywało, gdzie tkwił problem w Pogoni. A ten stanowili bramkarze. Tuż po zmianie stron zaprzeczyć tej teorii postarał się Luka Arsenić. Zanotował 4 kapitalne obrony i tablica świetlna wskazała stan 18:18 (41. min.). Pojawiła się nadzieja, aby szczecinianie udowodnili samym sobie, że nie są aż tak słabą ekipą, jakby wskazywała na to ligowa tabela (raptem 1 zwycięstwo w 8 meczach).
Trener Rafał Biały wyczuł, że po dobrym wejściu w drugą część spotkania, coś się zacięło. Poprosił o czas i przyniosło to efekt. Popisową akcję tuż po tej przerwie wykonał duet: Łukasz Gierak i Eliasz Kapela. Pierwszy podawał tyłem, drugi oddał piękny rzut z koła. Wystarczyły jednak 2-3 pomyłki, by puławianie znowu odskoczyli. Idealnie robił to choćby Andrij Akimienko. Między słupkami paradami popisywał się Wadim Bogdanow. Pogoń miała z tym problem, ale przynajmniej pozostawała w grze o premierowe zwycięstwo przy Twardowskiego.
Ostatecznie punktów Portowcy nie zgarnęli. W dużej mierze dzięki świetnej końcówce w wykonaniu Jureckiego (10/10). Rozgrywający nie dość, że potrafił oddać celny rzut z trudnej pozycji, to jeszcze robił to na faulu. A to z kolei kończyło się wyrzuceniem jednego z zawodników gospodarzy.
PGNiG Superliga Mężczyzn, 9. kolejka:
Sandra Spa Pogoń Szczecin - KS Azoty Puławy 28:32 (14:16)
Sandra Spa Pogoń: Wiśniewski, Arsenić - Krok 1, Kapela 2, Wąsowski 2, Gierak 8 (4/4), Krupa 5, Bosy, Starcević, Jedziniak 1, Krysiak 6 (1/2), Rybski 1 (0/1), Zaremba 2.
Karne: 5/7.
Kary: 10 min. (Wąsowski, Gierak, Starcević, Krysiak, Rybski - 2 min.)
Azoty: Bogdanow, Zembrzycki, Borucki - Akimienko 10 (6/6), Łangowski 2, Podsiadło, Baczko 4, Przybylski 3, Jurecki 10, Dawydzik 3, Kowalczyk, Gumiński, Fedeńczak, Jarosiewicz.
Karne: 6/6.
Kary: 10 min. (Dawydzik - 4 min., Podsiadło, Przybylski, Jurecki - 2 min.).
Sędziowie: Bąk, Ciesielski (obaj z Zielonej Góry).
Widzów: 150.
Czytaj także:
--> Nikt się tego nie spodziewał. Zmiana trenera w Kaliszu
--> Perła chce do Europy