Spośród odchodzących można było stworzyć skład, gotowy do gry o medale w Superlidze. Jan Czuwara, Aleksandr Buszkow, Iso Sluijters, Marek Daćko, Bartłomiej Tomczak - wszyscy przez ostatnie lata decydowali o wynikach. Jakby tego mało, to więzadła w kolanie uszkodzili Krystian Bondzior i Martin Galia, ścięgno Achillesa zerwał Adrian Kondratiuk. Trener Marcin Lijewski tworzył zespół praktycznie od nowa, wsparty głównie juniorami.
- Mieliśmy bardzo trudny początek. Porażka w Lidze Europejskiej z Arendal była wkalkulowana, choć nie w takim rozmiarze. Potem wszystko zaczęło się układać - wspomina Lijewski.
Po drodze przytrafiły się jednak nieoczekiwane porażki z Unią Tarnów czy Torus Wybrzeżem Gdańsk. Kilka zwycięstw udało się wyrwać po nerwowych końcówkach, często przy wydatnej pomocy świetnego w tej rundzie bramkarza Jakuba Skrzyniarza. Wydawało się, że Górnik nie załapie się do pociągu medalowego i w ostatniej kolejce Azoty zostawią zabrzan na peronie. Zespół Lijewskiego zagrał jednak znakomite zawody i powstrzymał głównych kandydatów do brązowego medalu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Komentator oszalał. Gol "stadiony świata"
- Nie ma co się czarować, wyszedł nam mecz. Mieliśmy świetnego Kubę w bramce, Krzysiek Łyżwa pracował w obronie. Tak trzeba grać z Azotami, wiedzieliśmy przecież, że dobrze nabiegają do rzutu i musimy im w tym przeszkodzić - analizuje były reprezentant.
Bohaterem ostatniej kolejki - oprócz Skrzyniarza - był Damian Przytuła, który odżył po odejściu z MMTS-u Kwidzyn i został najlepszym strzelcem Górnika (52 gole). Porównania z Szymonem Sićką sprzed dwóch lat nasuwają się same, ale trener Lijewski podkreśla: - Nigdy nie będzie drugim Szymonem, ale też może zrobić karierę. Sićko bazuje na dynamice, Damian jest niepozorny, wręcz ślamazarny. Ma jednak dużo siły i potrafi z niej skorzystać - ocenia Lijewski.
Równie ważną rolę odgrywał Łukasz Gogola, który wszedł w buty kontuzjowanego Adriana Kondratiuka. - Jest trochę nieobliczalny i musi zdać sobie sprawę, że jest odpowiedzialny za całą drużynę. Nie brakowało takich spotkań, kiedy rzucał sześć bramek, ale miał drugie tyle błędów. Akurat z Azotami było pod tym względem lepiej - wylicza trener Górnika.
Gogola przyćmił odkrycie poprzedniego sezonu, Pawła Krawczyka. 18-latka widziano nawet w kadrze Patryka Rombla, jesień była jednak przeciętna, by nie napisać słaba w jego wykonaniu. - Paweł przygasł. Chyba uwierzył, że jest wielkim talentem, zresztą zewsząd o tym słyszał. Poza tym, rok temu mało kto go znał, teraz wszyscy wiedzą, kim jest Paweł. Nie mogę mu zarzucić braku ambicji, bardzo sumiennie trenuje. Czasem tak jest, że im częściej o tobie mówią, tym trudniej utrzymać wysoki poziom - podkreśla Lijewski.
Więcej spodziewano się po Pawle Dudkowskim, prawy rozgrywający obudził się dopiero pod koniec rundy. W sezon nieźle wszedł reprezentant Polski juniorów Dawid Molski, następca Bartłomieja Tomczaka, który potem wyhamował. - Wiem, że Dawid potrafi znacznie więcej, moim zdaniem nie pokazał nawet 50 proc. swoich możliwości. Z Pawłem sprawa jest złożona. Mówiłem mu już, że jest jak kwiat, który trzeba podlewać, wystawiać do słońca, chować do cienia, itp., ale nigdy nie wiadomo co sprawi, że nagle zacznie rosnąć - ocenia Lijewski.
Górnik po rundzie jesiennej zajmuje czwarte miejsce w tabeli ze stratą zaledwie dwóch punktów do Azotów Puławy.
ZOBACZ:
Siódemka rundy jesiennej w PGNiG Superlidze
Styczeń z PGNiG Superligą Kobiet