Duża ulga w kadrze. "Siedzieliśmy jak na szpilkach"

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Patryk Rombel
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Patryk Rombel

Jeszcze trzy godziny przed meczem nie byli w ogóle pewni, czy zainaugurują mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Pomimo gigantycznego zamieszania organizacyjnego i licznych ubytków kadrowych, Polacy pokonali Austriaków 36:31.

- Organizatorzy zafundowali nam roller coaster. Siedzieliśmy jak na szpilkach, niespodziewanie przeprowadzono testy w dniu meczu, ich wyniki miały pojawić się maksymalnie do godz. 16.00, a na trzy godziny przed spotkaniem nie byliśmy jeszcze pewni, w jakim składzie i czy w ogóle zagramy -  powiedział nam trener Patryk Rombel.

Przed startem ME 2022 selekcjonerowi mogło przybyć siwych włosów. Rombel przeżył najtrudniejsze dni w pracy z kadrą, a może w całej karierze trenerskiej. Nie dość, że oczekiwanie na wyniki przeciągało się w nieskończoność, to wcześniej stracił siedmiu kadrowiczów ze stwierdzonym zakażeniem koronawirusem. Piątka powołanych dojechała dopiero dzień przed inauguracją.

- Pod względem psychicznym to był bardzo trudny czas. Życzyłbym sobie, żeby więcej taka sytuacja się nie zdarzyła, z drugiej strony wszyscy wiemy, w jakich czasach żyjemy. Dobrze by było, gdyby wprowadzono jaśniejsze zasady w trakcie turniejów. Wcześniej trenowaliśmy w szerokim składzie, chcieliśmy przygotować się na takie niespodzianki, by jak najwięcej zawodników znało nasz system gry - przyznał Rombel.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska sportsmenka na egzotycznych wakacjach. "Dlaczego nie"

Na szczęście selekcjoner miał do dyspozycji trzon kadry, który spędził na boisku większość spotkania. Szymon Sićko, Michał Daszek, Arkadiusz Moryto, Przemysław Krajewski i Michał Olejniczak spisali się rewelacyjnie, ich postawa okazała się kluczem do zwycięstwa.

- Rzeczywiście, niektórzy spędzili na placu więcej czasu, ale zmiany dawali też Maciek Pilitowski i Ariel Pietrasik. Monitorujemy ich kondycję fizyczną, po dniu pomeczowym podzielimy skład na dwie grupy, będziemy regenerować się przed spotkaniem z Białorusią - zapowiedział selekcjoner.

Dodatkową dawkę siwizny mógł selekcjonerowi zapewnić Sićko, który w niegroźnej sytuacji niebezpiecznie wszedł w tor biegu Nikoli Bilyka i nie dał sędziom wyboru. Lider Polaków usiadł na trybunach z czerwoną kartką. Szczęście w nieszczęściu, że Polacy prowadzili wtedy pięcioma bramkami, a do końca pozostawało 12 minut. Na wysokości zadania stanął też zmiennik Sićki Ariel Pietrasik, który po wejściu rzucił dwie ważne bramki.

- Porozmawialiśmy z Szymonem o tej sytuacji, mamy w regulaminie przygotowany zapis na takie okazje. Kara? Chodzi o sprawę symboliczną. Szymon jest świadomym graczem, nie trzeba mu szczególnie wyjaśniać, że nie powinien tak postępować. Co do Ariela, to cieszy, że tak szybko zaadaptował się do naszej gry. W debiucie z Tunezją trochę zjadł go stres, ale potem pokazał, że możemy na niego liczyć - skomentował Rombel.

Najwięcej problemów niespodziewanie sprawili nie Lukas Hutecek i Nikola Bilyk, a obrotowy Fabian Posch, który stał się głównym egzekutorem Austriaków. - W poprzednich meczach rzadko korzystali z kołowego, zagrażali głównie ze środka, po rzutach z daleka i indywidualnych akcjach. Zostawiliśmy więcej miejsca dla obrotowego i nastawiliśmy się na ich główne atuty. Przed przerwą Austriacy wykorzystywali nasze założenie, ale potem wyciągnęliśmy wnioski i w drugiej połowie było pod tym względem lepiej - wyjaśnił selekcjoner.

Teraz całą energię skupiają Białorusini, zwycięstwo w drugim meczu grupowym niemal zapewni Polakom awans do kolejnej rundy. Spotkanie 16 stycznia o godz. 20.30.

ZOBACZ:
Zamieszanie dało Polakom kopa
Czapki z głów przed kadrą

Komentarze (0)