Mistrzostwa farsą, a Polacy zaczynają drugą fazę. Rywal wymagający i... uśpiony

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Przemysław Krajewski
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Przemysław Krajewski

Mieli dwa dni na przygotowania do drugiej rundy, chociaż Polakom niezwykle trudno przyszykować się na mecz z Norwegami. Sami bowiem nie wiedzą, w jakim składzie wystąpią. W podobnej sytuacji niemal wszyscy uczestnicy.

To, co dzieje się aktualnie na mistrzostwach, wisiało w powietrzu od początku. Turniej jest sparaliżowany przez dodatnie wyniki testów na obecność koronawirusa i rywalizacja sportowa trochę przestała wszystkich bawić. Każdy dzień przynosi mnóstwo nieprzyjemnych wieści z wirusowej loterii.

Przed meczem z Niemcami to Polacy mogli mówić o dużym pechu, bo z powodu wątpliwego wyniku testu EHF nie dopuścił do gry ozdrowieńca Macieja Gębali. Bartłomiej Bis starał się go zastąpić, ale po kilku minutach zszedł z boiska z kontuzją kolana (niestety prawdopodobnie poważną). Nawet trener tak dobrze przewidujący wydarzenia jak Patryk Rombel nie był gotowy na ten kataklizm. Przez ostatni tydzień stracił wszystkich obrońców, których szykował do występu w newralgicznym środku. Jedyne, co mu pozostało, to postawić na absolutnych nowicjuszy Ariela Pietrasika i Melwina Beckmana. Obaj z konieczności zostali wrzuceni na minę, nie byli gotowi do tak obciążającej roli w starciu z dobrze dysponowanymi rywalami.

- Liczba absencji na środku była tak duża, że mieliśmy naprawdę trudne warunki. Nie twierdzę, że w normalnych okolicznościach wygralibyśmy z Niemcami, ale bylibyśmy bardziej równorzędnym parterem - stwierdził trener Rombel w rozmowie z ZPRP.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa

Porażka 23:30 trochę ostudziła entuzjazm wokół kadry, ale Polacy wciąż jeszcze mogą sporo zdziałać w tym turnieju, zwłaszcza że los także nie oszczędza grupowych rywali. Kolejne przypadki zakażeń pojawiły się u Niemców, jest już ich 12 (sic!). W zespole ostało się raptem kilku zawodników z pierwotnie zgłoszonej kadry, trener Alfred Gislason w trybie awaryjnym ściąga kolejnych reprezentantów, ale Niemcy chyba mają dość masowej łapanki. Według tamtejszych mediów, rozważany jest nawet scenariusz z wycofaniem reprezentacji. Szwedzi stracili świetnego egzekutora Niclasa Ekberga, Rosjanie lidera Siergieja Kosorotowa. Nowe przypadki także w drugiej grupie u Islandczyków i Francuzów.

Na zimne dmuchają z kolei najbliżsi rywale Polaków Norwegowie, którzy nie załatwili sobie czarteru do Bratysławy, ale tak bali się zakażeń, że udali się z Koszyc do stolicy autokarem, jedynie we własnym gronie. U Skandynawów akurat jakimś cudem obyło się bez zakażeń. Unikali wszystkich jak ognia, m.in. narzekali, że muszą jeść z innymi drużynami (np. z Polakami).

Jak na razie Norwegowie jakby przyczajeni przed kolejną fazą, w pierwszych występach spisywali się przeciętnie jak na ich potencjał. Na pewno nikt nie spodziewał się, że przegrają w grupie z Rosjanami i będą mieli mocno pod górkę w rywalizacji o półfinał. Obserwując z boku, wygląda na swego rodzaju zmęczenie materiału. Wprawdzie Sander Sagosen i Harald Reinkind starali się prowadzić Norwegów do zwycięstw, ale poprzedni rok mocno dał im w kość i nie wyglądali zbyt świeżo. Brakuje im wsparcia kontuzjowanego Magnusa Roeda, przydałby się kolejny rekonwalescent Goran Johannessen.

Skład Norwegów wciąż pozwala im realnie myśleć o sukcesie w turnieju, pytanie tylko, czy trener Berge będzie w stanie wyzwolić ten potencjał. Na każdej pozycji mają graczy wysokiej europejskiej klasy, począwszy od bramki (Torbjorn Bergerud), po skrzydła (m.in. młody Alexander Blonz i doświadczony Kristian Bjornsen), linię rozegrania z Sagosenem i Reinkindem oraz solidnych obrotowych.

Jak na tym tyle wyglądają Polacy? Jeśli uśmiechnie się los, wirus oszczędzi kadrę i EHF wyda zgodę na występ Gębali, to wydaje się, że można spodziewać się co zaciętego spotkania. Ważne, że Rombel ma już do dyspozycji chociaż jednego z graczy szykowanych wcześniej na środek - po izolacji do kolegów dołączył Dawid Dawydzik. Poza tym selekcjoner może też skorzystać z Damiana Przytuły i Jana Czuwary. Reszta będzie jasna najpewniej dopiero kilka godzin przed spotkaniem, o ile słowaccy organizatorzy swoją opieszałością (albo nadgorliwością) znowu nie zafundują dodatkowej porcji nerwów.

Polska - Norwegia / 20.01.2022, godz. 20.30

ZOBACZ:
Klęska Słoweńców i zwolnienie trenera
Paczkowski zostaje w Lidze Mistrzów

Źródło artykułu: