Kilka miesięcy temu Michał Potoczny przeniósł się do beniaminka norweskiej ekstraklasy Kristiansand. Szybko odnalazł się w nowym otoczeniu i stał się pierwszym wyborem trenera. - Grałem po 40-50 minut od początku sezonu. Myślę, że poradziłem sobie, skoro dostałem propozycję przedłużenia kontraktu - opowiada były kadrowicz.
Potoczny nie skorzystał jednak z oferty Norwegów. Po sezonie 2021/22 wróci do Polski i ponownie zagra w MMTS-ie Kwidzyn. To dla tego klubu rozegrał dotychczas wszystkie mecze w Superlidze.
- Szczerze mówiąc nie myślałem o powrocie, uważałem, że mam jeszcze na to czas. Tymczasem pojawiła się bardzo ciekawa oferta z Kwidzyna. Prezes Robert Olszewski przedstawił mi wizję na najbliższe lata. Skusił mnie tymi planami, MMTS znowu chce walczyć o najwyższe cele i nie ukrywam, że z tego względu wracam do kraju - wyjaśnia Potoczny, który podpisał trzyletni kontrakt.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska sportsmenka na egzotycznych wakacjach. "Dlaczego nie"
26-latek za kadencji Piotra Przybeckiego był pierwszym wyborem na środku reprezentacji. Potem zmagał się z urazami, trochę obniżył loty, ale wciąż pozostawał w kręgu zainteresowań selekcjonera Patryka Rombla. - Może z Kwidzyna będzie bliżej do reprezentacji. Mam nadzieję, że jeszcze zwrócę uwagę trenera. Kadra zawsze była i będzie dla mnie wyróżnieniem oraz nadrzędnym celem - zapowiada.
Kristianstad, w którym występuje Potoczny, zajmuje obecnie 10. miejsce w lidze. - Poziom jest zbliżony do Superligi. To trochę inna piłka ręczna, szybsza i bardziej techniczna niż siłowa. Oczywiście Elverum zawsze jest faworytem i głównie zgarnia komplet punktów, jednak zdarzają się mecze, które rozstrzygają się w ostatnich minutach. Jeśli chodzi o resztę ligi, to każdy może wygrać z każdym - ocenia Potoczny.
ZOBACZ:
Jest decyzja ws. protestu Polaków
Duet prowadzący mecz Polska - Rosja pod obstrzałem