Jeśli Suzuki Korona Handball marzyła o utrzymaniu się w PGNiG Superlidze Kobiet, musiała odnieść w Koszalinie zwycięstwo. Mogło to być nieco łatwiejsze zadanie. A to dlatego, że Młyny Stoisław zostały przetrzebione kontuzjami. I to do tego stopnia, że na spotkanie z kielczankami awaryjnie sprowadzono z Jeleniej Góry Izabelę Prudzienicę (więcej o tym tutaj).
Bramkarka dotarła do Koszalina dosłownie w dniu meczu. Gdyby tak się nie stało, trenerzy musieliby postawić na którąś zawodniczkę z pola. Ostatecznie w składzie pojawiło się 10 nazwisk.
Koszalinianki między 4. a 10. minutą dopadł niezrozumiały przestój, za który słono zapłaciły. Wtedy prowadziły po raz ostatni przed przerwą. Spełniał się więc scenariusz, o którym przed meczem mówiła Magda Więckowska. Korona zapowiadała walkę o zwycięstwo, a po sukcesie ze Startem Elbląg atmosfera wyraźnie się poprawiła (przerwano serię 13 porażek pod rząd). Podopieczne Pawła Tetelewskiego stosunkowo łatwo dochodziły do pozycji rzutowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"
Arbitrzy z Tczewa w pierwszej części mieli wyjątkowo dużo pracy. Często odsyłali zawodniczki na ławkę kar. Na 40 sekund przed końcem kielczanki musiały grać aż 2 mniej. Najpierw upomniana została Alicja Pękala, a potem w jej ślady poszła także Magdalena Kędzior. O ile rzutu karnego po faulu tej ostatniej nie wykorzystała Paula Mazurek, tak z własnej połowy boiska po przechwycie "na pustą" trafiła Gabriela Urbaniak. Stanęło zatem na 14:15. Trener gości mógł czuć spore rozczarowanie.
Po zmianie stron role się odwróciły. Miejscowe stwarzały zagrożenie właściwie z każdej pozycji, a przyjezdne nie potrafiły odpowiedzieć. Jak nie faul ofensywny, to prosta strata lub rzut z nieprzygotowanej pozycji. Doszło do tego, że w 38. minucie tablica świetlna wskazała już stan 19:15. Trener Tetelewski chodził zdenerwowany przy linii końcowej. Zwycięstwo zaczęło wymykać się jego drużynie z rąk. Na ratunek ruszyła Więckowska (3 trafienia pod rząd).
Dużą różnicę robiła jednak Prudzienica. I pomyśleć, że weszła do bramki z marszu. Co więcej, nie miała zmienniczki! Przemawiał za nią fakt, że doskonale znała większość swoich koleżanek. Z drugiej jednak strony pożegnano ją prawie 2 lata temu. Kiedy zaś na ławkę kar "wyleciała" Więckowska, a na 25:21 podwyższyła Aleksandra Zaleśny, Korona stanęła przed niemal niemożliwym. Kielczanki zmieniły obronę, zaryzykowały, ale potem czerwona kartka z gradacji kar dla Wiktorii Gliwińskiej wszystko przekreśliła.
PGNiG Superliga Kobiet, 16. kolejka:
Młyny Stoisław Koszalin - Suzuki Korona Handball Kielce 28:25 (14:15)
Młyny Stoisław: Prudzienica - Urbaniak 7, Mazurek 2 (0/1), Lipok, Zaleśny 1, Haric 3, Mokrzka 4, Żukowska 6, Rycharska 4, Somionka 1.
Karne: 0/1.
Kary: 10 min. (Zukowska - 4 min., Mokrzka, Haric, Mazurek - 2 min.).
Suzuki Korona Handball: Hibner, Chojnacka - Grabarczyk 1, Pękala 2, Zimnicka, Pastuszka 4, Młynarska-Papaj, Gliwińska 4, Więckowska 6 (2/2), Jasińska, Kowalczyk 2, Rosińska 6 (1/1), Kędzior.
Karne: 3/3.
Kary: 14 min. (Gliwińska - 6 min., Rosińska, Pękala, Kędzior - 2 min.)
Czerwona kartka: Wiktoria Gliwińska w 57. minucie z gradacji kar.
Sędziowie: Dejna, Raszewski (obaj z Tczewa).
Widzów: 350.
Czytaj więcej:
--> Reprezentant Polski w czołowej polskiej drużynie