W tym artykule dowiesz się o:
Bramkarz: Marcin Schodowski (Zagłębie Lubin)
Ma to do siebie, że gdy wejdzie w trans, to potrafi w pojedynkę wygrać mecz. Niedawno przekonali się o tym gracze Piotrkowianina, w szóstej kolejce Schodowski poskromił natomiast Portowców ze Szczecina. Przed przerwą asystent trenera Hipnera odbijał piłki ze skutecznością ponad 60 proc.! W drugiej części było nieco gorzej, ale doświadczony bramkarz zakończył mecz z co drugim obronionym rzutem (15 interwencji). Pomógł mu też trochę zmiennik Marek Bartosik, który wchodził głównie na karne i odbił trzy z rzędu, co w Superlidze zdarza się niezmiernie rzadko.
Lewoskrzydłowy: Dawid Molski (SPR Górnik Zabrze)
Kandydat do tytułu odkrycia sezonu. Zupełnie nie widać po nim debiutanckiej tremy, a ze Stalą Mielec zagrał dopiero szósty raz w Superlidze. Bardzo pewny z karnych (4/4), bezbłędny z akcji (5/5). Daleko mu do klubowego symbolu Bartłomieja Tomczaka, ale po byłym reprezentancie Polski nie została spalona ziemia.
Lewy rozgrywający: Paweł Paterek (Chrobry Głogów)
Jak już jesteśmy przy odkryciach, to nie powinno nikogo zdziwić, gdyby za kilka miesięcy Molski i Paterek byli w gronie nominowanych do tego tytułu. Kolejny młody, gniewny i bezkompromisowy. Paterek imponuje spokojem i zdecydowaniem, oddaje zaskakujące rzuty i przeważnie efektownie trafia do siatki, a przecież mowa o niedawnym pierwszoligowcu. Po meczu z MMTS-em na jego koncie siedem bramek, ale Chrobry ponownie bez punktów na koncie (CZYTAJ).
Środkowy rozgrywający: Aleksander Baczko (KS Azoty Puławy)
Trochę trzeba było poczekać na naprawdę udany występ Białorusina. Baczko miał bardzo dobry okres w Puławach, potem złapał kontuzję i nie potrafił nawiązać do pierwszych miesięcy. Aż do spotkania z Łomżą Vive, w którym kręcił rywalami aż miło. Środkowy wygrywał niemal każdy pojedynek jeden na jeden, rzucił przy tym osiem bramek i prawie poprowadził Azoty do niespodziewanego zwycięstwa z kielczanami. W pamięci zostanie jednak chyba najlepszy występ Baczki w Superlidze.
Prawy rozgrywający: Rennosuke Tokuda (Grupa Azoty Unia Tarnów)
To już nie ten Tokuda, który zaskakuje ligowych rywali swoją dynamiką i sprytem. Wszyscy mają rozpracowanego Japończyka, gra mu się trudniej (a na pewno mniej swobodnie), ale wciąż jest liderem Unii. Właśnie król strzelców poprzedniego sezonu rzucił w końcówce dwie ważne bramki, wcześniej trafił jeszcze pięć razy. Przede wszystkim napędzał akcje tarnowian w spotkaniu z Gwardią Opole.
Prawoskrzydłowy: Patryk Mauer (KPR Gwardia Opole)
Ile to już razy Mauer był najlepszym strzelcem kolejki? Trudno się doliczyć, tak jak jego nominacji do najlepszej siódemki. Tak spektakularnych występów nie miał jednak aż tak dużo. Z Grupą Azoty Unią rzucił 11 bramek, w tym trzy z karnych. Niektóre z goli wręcz nie z tej ligi. Z prawie zerowego kąta, po akrobacjach w powietrzu - do wyboru, do koloru. W tym wszystkim może tylko żałować, że jego skuteczność nie dała Gwardii zwycięstwa.
Kołowy: Piotr Krępa (Energa MKS Kalisz)
Pracuś. Przyzwyczaił do harówki na kole i nie inaczej było w Gdańsku. Albo sam urywał się obrońcom, albo sędziowie dyktowali karnego, którego sam wykorzystywał. Gdańskich bramkarzy pokonał osiem razy. O wkładzie w grę MKS-u najlepiej świadczą... jego słabsze minuty. Gdy Krępa miał gorszy okres, to stanął też cały zespół. Po roku w Kaliszu trudno wyobrazić sobie MKS bez niego.