Jakikolwiek medal Justyny Kowalczyk na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu byłby wielką niespodzianką i pięknym zwieńczeniem wielkiej kariery. Nie udało się. Polka w swoim ostatnim olimpijskim starcie zajęła 14. miejsce w biegu na 30 kilometrów. Już po 7,5 km wiedziała, że tego dnia nie włączy się do walki o czołowe lokaty.
- Było ciężko jak jasna cholera. Od samego początku narzucono bardzo ostre tempo. Po 7,5 km krzyknęłam do trenera, że nic z tego, że jest ciężko i nie utrzymam. Chwilę później odpadłam. To były pewnie moje ostatnie igrzyska. Młodsza i lepsza już nie będę - mówiła wprost niedługo po zakończeniu rywalizacji.
Po swój ósmy złoty medal olimpijski w karierze sięgnęła niezniszczalna Marit Bjoergen. Norweżka z przytupem zakończyła wielką imprezę, nie pozwalając rywalkom, by nawet pomyślały o zwycięstwie w biegu. Druga na mecie Krista Parmakoski straciła do Bjoergen blisko dwie minuty.
Występ Kowalczyk nie był jedynym polskim akcentem w ostatnim dniu igrzysk. W trzecim i czwartym ślizgu zaprezentowała się czwórka bobslejowa (Mateusz Luty, Grzegorz Kossakowski, Arnold Zdebiak i Łukasz Miedzik) utrzymała 13. miejsce zajmowane po dwóch pierwszy przejazdach. Na czele znaleźli się faworyzowani Niemcy.
O ile nasi zachodni sąsiedzi cieszyli się z dwóch medali w bobslejach, z pewnością czuli wielki niedosyt po finale w hokeju mężczyzn. Niemcy prowadzili z Olimpijczykami z Rosji 3:2 na minutę przed zakończeniem spotkania, ale ostatecznie przegrali po dogrywce 3:4. Przegrana sprawiła, że nie zdołali oni wyprzedzić Norwegii w klasyfikacji medalowej igrzysk.
W czwartym niedzielnym finale Szwedki nie pozostawiły złudzeń Korei Południowej w curlingu. Zespół ze Skandynawii triumfował 8:3 i sięgnął po złoty medal (więcej).
ZOBACZ WIDEO: Maciej Kot: Bardzo chciałbym, żeby trener Horngacher został. Należy mu się wysoka podwyżka