Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Nie ma się więc co dziwić, że 32-letnia Polka tuż po wyścigu wyglądała na totalnie załamaną. Przed finałem wszystko wskazywało na to, że sięgnie przynajmniej po brązowy medal. We wcześniejszych swoich startach w Paryżu prezentowała się fenomenalnie, była uśmiechnięta i pełna nadziei.
W niedzielę tego wszystkiego zabrakło. Najgorsze jest to, że to nie rywalki okazały się zbyt silne, a po prostu sama reprezentantka Polski nie pokazała wszystkiego na co było ją stać. W finale uzyskała 24.33, czyli zaledwie 15. wynik w karierze. To dużo słabsze wyniki od tych uzyskanych w sobotę w eliminacjach i półfinale. Do srebrnego medalu wystarczało uzyskać taki sam wynik jak podczas tegorocznych mistrzostw świata w Dosze, czyli 23.95 sek. Brąz dawało z kolei 24.19, czyli wynik, który w ostatnich trzech latach Polka uzyskiwała aż siedmiokrotnie.
- Wszyscy jesteśmy zawiedzeni. Nie pamiętam nawet tego wyścigu. To wszystko działo się bardzo szybko, decydowały ułamki sekund. To nie był mój dzień, choć chciałabym żeby był - mówiła wstrząśnięta Katarzyna Wasick.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Ten obrazek z Paryża zapadnie mu w pamięci. "Ikoniczne"
Polka od początku igrzysk wydawała się największą nadzieją Polski na przełamanie długiej serii bez medalu w pływaniu. W ostatnich latach Wasick wracała z medalami praktycznie z każdej mistrzowskiej imprezy. Dla pozostałych naszych reprezentantów jest wzorem profesjonalizmu i poświęcenia. Igrzyska w Paryżu były bowiem piątymi w jej karierze. W międzyczasie zdarzyło jej się zakończyć karierę i wrócić po niemal półtora roku przerwy.
- Nie sądziłam, że po Tokio będę mogła jeszcze przez trzy lata kontynuować karierę. Może Pan Bóg da mi jeszcze siłę, żeby spotkać się na igrzyskach z wami za cztery lata - dodała Wasick, po czym z jej oczu polały się łzy.
Zawodniczka zakończyła wywiad i ruszyła w stronę brata czekającego na końcu długiego korytarza. Robert Wilk przytulił siostrę, a później przez moment z nią rozmawiał. On jednak także nie potrafił wyjaśnić tego, co wydarzyło się w niedzielny wieczór w La Defense Arena w PAryżu. To miała być noc Katarzyny Wasick i całego polskiego pływania.
Ostatecznie zamiast święta znów mamy olimpijską stypę. Żadnemu z naszych zawodników nie udało się pobić we Francji rekordu życiowego. Do finałów awansowali tylko Krzysztof Chmielewski i właśnie Katarzyna Wasick.
Olimpijska klątwa niestety wciąż trwa i całemu środowisku znów trudno będzie podnieść się po takim ciosie. 19-osobowa kadra wydawała się dużo mocniejsza niż w ostatnich latach, a znów zabrakło kogoś, kto w kluczowym momencie udźwignąłby ciężar odpowiedzialności.
Czytaj więcej:
Fibak o Świątek: Była inna
Najgorszy scenariusz. Polacy rozbici
a stało!