Przed startem igrzysk olimpijskich francuskie władze za punkt honoru postawiły sobie poprawę jakości wody w Sekwanie na jej paryskim odcinku. Rzeka miała bowiem być jedną z olimpijskich aren. Tam zaplanowano nie tylko paradę sportowców podczas ceremonii otwarcia, ale także i rywalizację w triathlonie i maratonie pływackim.
I choć wydano sporo pieniędzy, a mer Paryża wykąpała się w rzece, to jednak jakość wody nadal nie była bezpieczna dla sportowców. Przekładano treningi i zawody, bo po badaniach okazywało się, że w wodzie jest zbyt wiele bakterii E.coli i enterokoków. To było skrajnie niebezpieczne dla zawodników.
Ostatecznie sportowców dopuszczono do rywalizacji, ale temat jakości wody wzbudza wiele kontrowersji. Już kilku zawodników skarżyło się na dolegliwości zdrowotne po starcie. Kolejnym jest Irlandczyk Daniel Wiffen, mistrz olimpijski na dystansie 800 metrów stylem dowolnym i brązowy medalista na 1500 metrów tym samym stylem.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Minorowe nastroje w polskich obozach. "Lekcja pokory, nie jest dobrze"
Irlandczyk wziął także udział w maratonie pływackim, który rozgrywany był w wodach Sekwany. Zajął w nim 18. miejsce. Wiffen po starcie napisał w mediach społecznościowych, że po wyścigu na dystansie 10 kilometrów poczuł się bardzo źle. Miał on nieść irlandzką flagę podczas ceremonii zamknięcia igrzysk.
"Jestem niezmiernie rozczarowany, że nie miałem okazji nieść flagi. Pojechałem do szpitala, bo źle się czułem z powodu jakiegoś wirusa. Teraz jest już dużo lepiej. Pływanie w Sekwanie to jedna z najgorszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłem" - napisał.
Kąpiele w Sekwanie były zakazane od 1923 roku. Zakrojona na szeroką skalę operacja czyszczenia rzeki kosztowała w przeliczeniu ponad 5 miliardów złotych.
Czytaj także:
Zmiany. Sześć nowych dyscyplin na kolejnych igrzyskach olimpijskich
Kozakiewicz o pięściarkach. Nie bawił się w dyplomację