- Naruszył moją dumę narodową - mówi Michał Gniatkowski, kibic, a zarazem poznański prawnik, który skierował sprawę o naruszenie dóbr osobistych przez Adriana Zielińskiego do sądu.
Przypomnijmy, że sztangista podczas ostatnich igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro nie został dopuszczony do zawodów z powodu zażywania niedozwolonych środków. W jego organizmie wykryto nandrolon.
Na wiosnę obie strony spotkały się w sądzie w Nakle nad Notecią. Postępowanie miało na celu zawarcie ugody, ale ostatecznie do niej nie doszło. - Nie ma mowy o naruszeniu dóbr osobistych - mówił wtedy pełnomocnik mistrza olimpijskiego, radca prawny Łukasz Klimczyk z Opola, który stawił się na sprawie.
Gniatkowski był takim obrotem spraw zaskoczony, bo jego celem było zawarcie ugody. Kibic domaga się przeprosin na łamach trzech gazet ("Przegląd Sportowy", "Gazeta Wyborcza", "Fakt") i wpłaty 6 tysięcy złotych na dwie fundacje sportowe.
- Jako obywatel, kibic i podatnik mam prawo oczekiwać, że oglądając wydarzenia sportowe, które mają zasięg ogólnoświatowy, nie będę oszukiwany. Moje oczekiwania jako kibica i podatnika to rywalizacja fair play. Zieliński naruszył moją dumę narodową i poczucie patriotyzmu - podkreśla Gniatkowski w rozmowie z "Wyborczą".
We wtorek w bydgoskim sądzie sprawa będzie kontynuowana. Na rozprawie stawi się Adrian Zieliński. - Dostałem wezwanie do sądu, jest tam napisane, że stawiennictwo jest obowiązkowe, więc będę - zapowiedział sztangista.
ZOBACZ WIDEO Artur Szpilka: Nie wiem, co będzie dalej