Craig Breen zginął podczas testów przed Rajdem Chorwacji w ubiegły czwartek. Miał 33 lata. Śledztwo ws. wypadku kierowcy Hyundaia prowadzi już chorwacka prokuratura. Koreański zespół potwierdził jednak, że rajdówka prowadzona przez Irlandczyka uderzyła w drewniany płot, po czym jeden ze słupków przebił szybę i śmiertelnie ranił Breena.
Ceremonia pogrzebowa Breena odbyła się w Ferrybank w hrabstwie Waterford i jak informuje "Irish Examiner", zgromadziła tysiące fanów WRC. Tamtejszy kościół szczelnie wypełnił się kibicami, którzy chcieli pożegnać utytułowanego kierowcę rajdowego. Część z nich nie była w stanie znaleźć miejsca w świątyni, więc zapełniła pobliski plac i ulicę.
- Craig był najszczęśliwszy, gdy miał okazję jeździć czymkolwiek, co rozwijało sporą prędkość. Już od małego krążył po okolicy naszego domu na gokarcie na pedały, by w końcu później doczekać się gokarta spalinowego. Uwielbiał przesuwać granicę, dostrzegając do czego może zmusić te maszyny i jaką frajdę mogą mu dać - mówiła na pogrzebie siostra Craiga Breena, Kellie.
- Nasza rodzina dzieliła się Craigiem ze światem. Przybycie na świat jego chrześniaka Bobby'ego sprawiło, że częściej pojawiał się w domu. Dość szybko połączyła ich wyjątkowa więź - dodała Kellie.
Siostra zmarłego Irlandczyka ujawniła, że już w dzieciństwie wszyscy wokół wiedzieli, że Breen w przyszłości zostanie kierowcą. - Pamiętam słowa jego nauczycielki, która stwierdziła, że Craig jeszcze nie wie, na jakiej planecie żyje, ale będzie jeździł samochodami - powiedziała.
Irlandka odniosła się też do ostatnich dni po śmierci brata, kiedy to środowisko rajdowe okazało ogromne wsparcie rodzinie Breenów. - Dało nam to wgląd w zupełnie inny świat, który Craig odkrył przed nami. On znalazł swoje miejsce w rodzinie sportów motorowych. On nie chciałby teraz widzieć na waszych twarzach łez. Wolałby raczej widzieć ludzi wspominających dobre czasy, dzielących się miłymi wspomnieniami - stwierdziła.
- Craig miał to szczęście, że był jedną osobą z miliona, o której pamięć nie zginie dzięki spuściźnie, jaką pozostawił po sobie. Proszę was, abyście zrobili wszystko, aby jego duch pozostał żywy wśród nas. Gdy kończył szkolę, to powiedział, że chce zrobić wszystko, by ludzie byli z niego dumni. Mogę śmiało powiedzieć: Craig, misja wykonana - podsumowała siostra Craiga Breena.
Craig Breen w swoją ostatnią podróż zabrany został rajdówką. W kościele nie zabrakło też rajdowych elementów - jego kasku, zdobytych pucharów, rękawic i kombinezonu rajdowego.
Czytaj także:
- Kubica powinien być mistrzem świata F1. "Myśli o wyścigach dzień i noc"
- Giganci połączą siły w F1? Ciekawy sojusz na horyzoncie