Ojciec zaraził go pasją do rajdów. Najlepsze było dopiero przed nim

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Craig Breen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Craig Breen

Craig Breen postawił na rajdy, bo pasją do nich zaraził go ojciec. W 2012 roku przeżył tragedię, bo w wypadku życie stracił jego pilot. Po dekadzie okrutny los zabrał Irlandczyka, który miał papiery na przyszłego mistrza świata WRC.

Hyundai na kilkanaście dni przed Rajdem Chorwacji wybrał się do tego kraju, aby przeprowadzić testy modelu i20 Rally1. Były one niezwykle ważne dla Craiga Breena. Irlandczyk w tym roku pogodził się z rolą kierowcy numer trzy, dzielącego występy z innym zawodnikiem. Do tego momentu pojawił się tylko w Rajdzie Szwecji, gdzie wywalczył drugie miejsce.

Wiadomo już, że Breen nie dopisze do swojego CV kolejnych startów w WRC. Jego testowy przejazd zakończył się wypadnięciem z trasy we wsi Lobor. Rajdówka uderzyła lewą stroną w drewniany płot, a jeden ze słupów wbił się do Hyundaia prowadzonego przez 33-latka. Irlandczyk zginął na miejscu. Pilot James Fulton wyszedł z wypadku bez szwanku.

Hyundai nie chce komentować tragedii

Część polskich kibiców zwróciła uwagę na to, że wypadek Craiga Breena był podobny do tego, jaki przytrafił się Robertowi Kubicy w roku 2011. W przypadku krakowianina metalowa barierka przeszyła karoserię samochodu, mocno raniąc Kubicę w prawą rękę i nogę. Gdyby jednak uderzenie nastąpiło pod innym kątem, Polak mógłby stracić życie. Zadecydowały o tym centymetry.

O wypadku Breena wiemy niewiele. Pierwsze doniesienia o tragedii w Chorwacji pojawiły się w czwartek po godz. 12. Początkowo nie było jednak jasne, kto z załogi zginął na miejscu. Później lokalna policja potwierdziła, że kierowca stracił życie w wypadku, a wątpliwości rozwiał oficjalny komunikat Hyundaia.

"Hyundai Motorsport składa szczere kondolencje rodzinie Craiga, jego przyjaciołom i wielu kibicom. Zespół nie będzie też komentował tego incydentu" - napisano w oświadczeniu. W tym przypadku decyzja Koreańczyków nie powinna dziwić. Trudno bowiem oczekiwać, aby podawali szczegóły dotyczące urazów Breena albo prezentowali film z wypadku.

Ojciec wyznaczył mu drogę

Craig Breen miał 33 lata i nie zdążył wygrać rundy WRC w swojej karierze. Spora część ekspertów uważa jednak, że był na najlepszej drodze ku temu. Rajdy premiują doświadczenie, a te Irlandczyk zbierał w różnych kategoriach i samochodach. Pasją do motoryzacji zaraził go ojciec. Ray Breen sam rywalizował na rajdowych trasach.

Mały Craig, mając ledwie 9 lat, postawił na karting. Z czasem przerzucił się z torów na rajdowe odcinki specjalne. Jako 19-latek miał na swoim koncie sukcesy w Fiesta Trophy, co zapewniło mu miejsce w brytyjskim zespole M-Sportu. To otworzyło mu drogę do mistrzostw świata. Debiut za kierownicą Forda Fiesty ST zaliczył w roku 2009 w pojeździe klasy R2.

Dwa lata później Breen został mistrzem Akademii WRC, by następnie brylować w juniorskich mistrzostwach świata. W sezonach 2013-2015 reprezentował Peugeota w mistrzostwach Europy (ERC). Tam toczył zacięte boje z Kajetanem Kajetanowiczem. Podczas gdy Polak trzykrotnie zostawał mistrzem Starego Kontynentu, Irlandczyk zdobył srebrny medal (2015) i dwukrotnie brązowy.

Craig Breen zostanie zapamiętany jako niezwykle pozytywna osoba
Craig Breen zostanie zapamiętany jako niezwykle pozytywna osoba

Sukcesy w ERC pozwoliły mu zrealizować marzenie o startach w WRC. Zaczęło się od kontraktu z Citroenem, który dał mu możliwość występu w wybranych rajdach. Już w trzecim starcie za kierownicą DS3 WRC wywalczył podium w Rajdzie Finlandii. W efekcie sezon 2017 spędził już jako pełnoetatowy kierowca francuskiej ekipy.

Jako że Francuzi opuścili WRC, to Breen przeniósł się do Hyundaia. Tam nie mógł liczyć na rolę lidera i regularne występy, ale często udowadniał swój olbrzymi talent. W roku 2022 powrócił do M-Sportu, bo uwierzył w potencjał nowej rajdówki - Forda Pumy Rally1. Jednak współpraca nie układała się tak, jakby sobie tego życzył. Dlatego Breen po sezonie przerwy powrócił do Hyundaia.

Breen stracił w wypadku pilota

Craig Breen przeżył też ogromną tragedię w roku 2012. Podczas Rajdu Targa Florio na Sycylii miał wypadek, w którym życie stracił jego pilot - Gareth Richards. Peugeot 207 prowadzony przez Irlandczyka uderzył prawą stroną w metalową barierkę. Ta przeszyła karoserię i śmiertelnie raniła 24-latka z Walii.

- Nie mam wątpliwości, że zostałbyś pewnego dnia mistrzem świata. Miałeś wszystkie niezbędne umiejętności, a nawet więcej. Byłeś bardzo ciepłym człowiekiem, niezwykle spokojnym, a przy tym twój uśmiech potrafił zamieniać negatywne sytuacje w pozytywne. Jako pilot potrafiłeś dostosować się do każdej sytuacji - mówił komentator Howard Davies na pogrzebie Garetha Robertsa.

Niestety, po latach podobne słowa najpewniej padną na ostatnim pożegnaniu Craiga Breena.

Pierwsza tragedia w WRC od 17 lat

Formalnie śmierć Breena nie ma związku z Rajdem Chorwacji, bo runda mistrzostw świata odbędzie się w dniach 20-23 kwietnia. Jak dotąd życie w rajdach samochodowych WRC straciło 19 osób. Pierwszym był fiński pilot Seppo Jamsa, który stracił życie 12 sierpnia 1984 roku w Rajdzie 1000 Jezior.

Do wypadku z udziałem Jamsy doszło pierwszego dnia rajdu. Morris Mini 850 prowadzony przez Vesę Nieminena uderzył czołowo w most kolejowy. Prawa część rajdówki została zmiażdżona, a pilot doznał poważnych obrażeń klatki piersiowej. Ekipa ratunkowa dotarła do Jamsy w ciągu kilku sekund, po czym został on zabrany karetką do szpitala.

Craig Breen miał tylko 33 lata
Craig Breen miał tylko 33 lata

Jamsa znajdował się w stanie krytycznym, ale w kolejnych dobach lekarze informowali, że organizm pozytywnie reaguje na leczenie. Jednak dziesięć dni po wypadku doszło do nagłego regresu i ostatecznie fiński pilot zmarł.

Ostatnią ofiarą rajdów WRC jest Jorg Bastuck. Niemiecki pilot podczas Rajdu Katalonii w 2006 roku wysiadł z samochodu, by zmienić przebitą oponę. 36-latek został jednak potrącony przez Barry'ego Clarka. Ratownicy przetransportowali go do szpitala w Tarragonie, ale lekarzom nie udało się uratować jego życia.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Craig Breen nie żyje. Zespół nie zamierza komentować tragedii
- "Traktowali mnie jak psa". Były kierowca F1 ostro o zespole

Komentarze (3)
avatar
Adela Rozen
14.04.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
hmm ,"...a jeden ze słupów wbił się do Hyundaia..." , to teraz jakieś ruchome słupy stawiają na drogach ? 
avatar
Maraczek
14.04.2023
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Panie Kuczera a dawno nic pan nie pisał o naszym mistrzu autodromow twarzy giganta naftowego PKN Orlen eskimoska niejakiego Kubicy. 
avatar
Maraczek
14.04.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zbierał doświadczenie i już był bliski mistrza tylko mu jednego zabrakło pokory.