Legenda walczy o życie. "Proszę o modlitwę"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Wikimedia Commons / Equipe Motor / Na zdjęciu: Sandro Munari
Wikimedia Commons / Equipe Motor / Na zdjęciu: Sandro Munari
zdjęcie autora artykułu

"Sprawa jest poważna. Nie mogę z nim być choćby przez minutę. To mnie wręcz zabija" - napisała Flavia Pretolani, małżonka jednego z najlepszych kierowców rajdowych. 81-letni Sandro Munari trafił do szpitala w poważnym stanie i walczy o życie.

W tym artykule dowiesz się o:

Sandro Munari dla wielu Włochów jest bohaterem narodowym. Pochodzący z Cavarzere kierowca trzykrotnie wygrywał Rajdzie Monte Carlo, zostawał też mistrzem świata WRC i mistrzem Europy. Efektowny styl jazdy sprawił, że Munari uważany jest za jednego z najlepszych w dziejach dyscypliny.

81-latek przed dwoma dniami trafił jednak do szpitala i walczy o życie. Poinformowała o tym jego żona, Flavia Pretolani. Włoszka umieściła specjalny wpis na facebookowej grupie, która zrzesza fanów włoskiego kierowcy.

"Chciałabym się podzielić z wami wszystkimi, bo tak kochacie Sandra, ważną informacją. Ciężarem, który leży mi na sercu. Sandro trafił do szpitala. Sprawa jest poważna i nie mogę z nim być choćby przez minutę. To mnie wręcz zabija" - napisała małżonka byłego mistrza rajdów.

Pretolani wystosowała specjalny apel do fanów. "Proszę was o modlitwę za niego. Tak, aby mógł wrócić do domu chociaż na chwilę" - dodała.

Sandro Munari urodził się 27 marca 1940 roku. Zanim zaczął osiągać sukcesy na arenie międzynarodowej, dwukrotnie zostawał mistrzem Włoch. Jest też pierwszym kierowcą z półwyspu Apenińskiego, który wygrał mistrzostwo świata WRC.

Munari ścigał się za kierownicą Lancii Stratos, co dodatkowo potęgowało miłość rodaków do kierowcy, bo promował on w ten sposób rodzimą markę. Po zakończeniu kariery współpracował z grupą Fiat, prowadząc m.in. szkolenia z zakresu bezpieczeństwa i odpowiedzialnej jazdy.

Czytaj także: Lewis Hamilton musi się określić. FIA zaszachowała Brytyjczyka Szok! Polak stracił władzę w ekipie F1

Źródło artykułu:
Komentarze (0)