Kamil Wiśniewski z historycznym sukcesem. "Nie było to moje ostatnie słowo"

Materiały prasowe / Orlen Team / Na zdjęciu: Kamil Wiśniewski
Materiały prasowe / Orlen Team / Na zdjęciu: Kamil Wiśniewski

Kamil Wiśniewski wywalczył miejsce na podium w tegorocznym Rajdzie Dakar. Polski quadowiec osiągnął tym samym najlepszy wynik w karierze, będąc też pierwszym zdobywcą "pudła" w historii Orlen Team. Jak sam mówi, na tym nie koniec.

Kamil Wiśniewski na piątkowym etapie Rajdu Dakar zaliczył kolejne podium. Znów był drugi, zaś w klasyfikacji generalnej imprezy sklasyfikowany został na trzecim miejscu. Dlatego też na mecie reprezentant Orlen Team nie krył radości.

- Przed rajdem zakładałem sobie jasny cel - podium. Ten cel zrealizowałem. Poprawiłem wynik z poprzedniego roku i jestem bardzo zadowolony. Cieszę się tym bardziej, że jestem pierwszym zawodnikiem Orlen Team, któremu udało się to osiągnąć i nie było to moje ostatnie słowo - zadeklarował Wiśniewski.

W klasyfikacji generalnej quadowców triumfował Francuz Alexandre Giroud. Na drugiej lokacie zmagania zakończył pochodzący z Argentyny Francisco Moreno.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa

Natomiast w klasyfikacji samochodów swój dwunasty Dakar na szóstej pozycji ukończył Jakub Przygoński. W piątek, razem z pilotem Timo Gottschalkiem, polski kierowca dojechał do mety etapu w Dżuddzie na 21. pozycji. - Cieszymy się z tej szóstej pozycji. Walczyliśmy do końca. W tym roku musieliśmy dać z siebie wszystko także pod względem technologicznym - powiedział Przygoński, który po przesiadce do rajdówki w wersji buggy z napędem na tylną oś, narzekał na jej prędkość maksymalną.

- Przez cały rajd brakowało nam prędkości w aucie, ale z tym nic nie mogliśmy zrobić. Mieliśmy razem z Timo kilka sytuacji podbramkowych, ale ze wszystkich wyszliśmy obronną ręką. Nawet na tym ostatnim etapie, 30 kilometrów przed metą, awaria turbosprężarki sprawiła, że nasz samochód przestał przyspieszać i do końca jechaliśmy z prędkością 90 km/h. Liczę na to, że kolejne edycje będą trochę wolniejsze i bardziej techniczne. Ukończyłem Dakar już po raz dwunasty. Znów pokazałem, także samemu sobie, że nigdy się nie poddaję - dodał na mecie Przygoński.

Druga z samochodowych załóg Orlen Team, Martin Prokop i Viktor Chytka, znakomicie rozpoczęła tegoroczną rywalizację. Na pierwszym etapie Czesi stanęli na podium i przez długi czas utrzymywali miejsce w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej. Szansę na dobry wynik zaprzepaścili na dziesiątym etapie, kiedy przez problemy techniczne stracili do czołówki ponad cztery godziny. W piątek zajęli trzynastą lokatę, a cały rajd ukończyli na 25. pozycji.

Swój czwarty dakarowy triumf przypieczętował Katarczyk Nasser Al-Attiyah. Na drugim miejscu Dakar ukończył Francuz Sebastien Loeb, a na trzecim Saudyjczyk Yazeed Al-Rajhi.

Powody do zadowolenia może mieć w tym roku Maciej Giemza. Motocyklista Orlen Team nie najlepiej rozpoczął tegoroczne zmagania. Na pierwszym etapie, razem z kilkunastoma zawodnikami, zgubił trasę i ze stratą kilkudziesięciu minut dojechał do mety dopiero na 43. pozycji. Później systematycznie piął się w górę, a na dziesiątym odcinku do mety zlokalizowanej w Biszy dojechał na ósmym miejscu - najlepszym w jego dotychczasowej karierze.

Na ostatnim odcinku Giemzie zależało już przede wszystkim na bezpiecznym ukończeniu rajdu. W piątek był 29., a w klasyfikacji generalnej zajął 18. lokatę. - Może jeszcze tego po mnie do końca nie widać, bo zmęczenie naprawdę daje się we znaki, ale jestem szczęśliwy. Na ostatnim etapie walka o wynik była drugorzędna, chciałem przede wszystkim dojechać do mety. Wziąłem rewanż za poprzedni rok i to jest dla mnie najważniejsze - wskazywał Giemza.

Najlepszym motocyklistą 44. edycji Dakaru został Brytyjczyk Sam Sunderland. Drugie miejsce zajął Pablo Quintanilla z Chile, który zwyciężył na ostatnim etapie, a trzecie - Austriak Matthias Walkner.

Czytaj także:
Lewis Hamilton musi się określić. FIA zaszachowała Brytyjczyka
Szok! Polak stracił władzę w ekipie F1

Komentarze (0)