Pogoda zaskoczyła dakarowców. "Woda była dosłownie wszędzie"

Materiały prasowe / Orlen Team / Na zdjęciu: Jakub Przygoński
Materiały prasowe / Orlen Team / Na zdjęciu: Jakub Przygoński

W poniedziałek uczestnicy Dakaru mierzyli się z kamienistą trasą. We wtorek ich plany pokrzyżowała pogoda. Kierowcy samochodów i quadowcy przedwcześnie finiszowali na trasie trzeciego etapu rajdu. Wszystko przez obfite opady deszczu.

Trzeci etap miał być jednym z najdłuższych na tegorocznym Rajdzie Dakar. Trasa odcinka specjalnego liczyła blisko 450 kilometrów. Mimo zwrotów akcji do udanych mogą go zaliczyć Jakub Przygoński i Armand Monleon. Polsko-hiszpańska załoga Orlen Teamu zajęła ostatecznie ósmą lokatę.

- Po problemach z poniedziałku startowaliśmy z 30. pozycji, przez co mieliśmy bardzo zniszczoną trasę. Jechaliśmy dobrym tempem, z nogą na gazie. Ten etap był znacznie przyjemniejszy od poprzedniego, mimo że cały czas padał deszcz - powiedział Przygoński, który w poniedziałek ze względu na problemy z oponami zanotował ponad sześć godzin straty.

- We wtorek przejechaliśmy 377 kilometrów. Przedwcześnie zakończyliśmy rywalizację. Warunki pogodowe sprawiły, że helikoptery nie mogły czuwać nad bezpieczeństwem zawodników - dodał lider Orlen Teamu.

Na 17. miejscu do punktu, w którym skończył się odcinek, dotarli Martin Prokop i Viktor Chytka. Czeski duet systematycznie realizuje swój plan. Na trzecim etapie utrzymał pozycję w czołówce klasyfikacji generalnej. Na trasę w środę wyruszy jako 10. załoga Dakaru. - To miał być jeden z najdłuższych etapu rajdu, ale przez intensywny deszcz nie dało się dalej jechać. Woda była dosłownie wszędzie. Ciągle jesteśmy z Viktorem blisko czołowej dziesiątki i utrzymujemy koncentrację - powiedział czeski kierowca Orlen Teamu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Skrócony etap wśród kierowców samochodów wygrał Francuz Guerlain Chicherit. W klasyfikacji generalnej prowadzenie objął Katarczyk Nasser Al-Attiyah.

Coraz lepiej na Dakarze radzi sobie jadący Yamahą Raptor 700 quadowiec Kamil Wiśniewski, który we wtorek zajął szóste miejsce. - Ten etap był o 180 stopni inny od poniedziałkowego. Otwarte przestrzenie, długie proste z nogą na pełnym gazie. Wszystko było w porządku do momentu, kiedy zaczęła się ulewa. Jechaliśmy po dużych spływach wody z gór i na jednym z punktów kontrolnych odcinek został zatrzymany. Uważam, że to słuszna decyzja - powiedział reprezentant Orlen Teamu.

Wśród quadowców znów bezkonkurencyjny był Francuz Alexandre Giroud. Wiśniewski w klasyfikacji generalnej jest siódmy.

We wtorek na starcie etapu nie zobaczyliśmy już motocyklisty Orlen Teamu, Macieja Giemzy. - Niestety odpadam z Dakaru już po drugim etapie rywalizacji. Na około 110. kilometrze uległem wypadkowi. Bardzo chciałem jechać dalej, jednak ból okazał się zbyt duży. Prawdopodobnie mam zerwane więzadła w prawym barku, mocno stłuczoną głowę. Tegoroczny rajd jest bardzo wymagający. Po trzech dniach rywalizacji odpadło czterech zawodników z czołówki, tyle samo co podczas całej zeszłorocznej edycji. Bardzo dziękuję za
wszystkie słowa wsparcia - przekazał Giemza.

Z rywalizacji motocyklistów, którzy zdążyli dojechać do mety wtorkowego etapu, po wypadku wycofał się jeden z faworytów do końcowego zwycięstwa - Amerykanin Ricky Brabec.

Czytaj także:
Zostawił żonę i troje dzieci. Nie żyje Ken Block
Polak liderem Rajdu Dakar. Drugi etap wywrócił stawkę do góry nogami

Komentarze (0)