Adam Małysz: Było spokojnie, no może dwa razy...

Kolejny dobry etap w wykonaniu Adama Małysza, który ma duże szanse na zrealizowanie swojego celu - miejsce w czołowej "20" w tegorocznym Rajdzie Dakar.

W tym artykule dowiesz się o:

- Było szybko. Trochę nas hamowało Iveco de Rooya. Startowaliśmy o jeden samochód za nim, ale buggy go wyprzedziło. Doganialiśmy ciężarówkę na prostej, jednak na zakręcie trzeba było hamować do zera, bo za Iveco podnosiła się chmura kurzu. I tak jechaliśmy przez 130 kilometrów. Poza tym było spokojnie - no, dwa razy spóźniliśmy zakręt... - przyznał Adam Małysz

- Z powodu wysokości bolała mnie głowa. Myślałem, że tylko mnie, ale Rafał też wziął tabletkę. Start do odcinka leżał na 3300 metrach, meta na 3800. Odcinek był bardzo szybki, techniczny, gładka szutrówka, ale strasznie się kurzyło - dodał.

- Z autem nadal wszystko w porządku. Coraz bardziej zaczynam się wjeżdżać w Toyotę. Nawet Rafał jest w szoku i już mnie nie hamuje. Mówi, że mam jechać tyle, co widzę. To zupełnie inna jazda niż w zeszłym roku. Wtedy zdarzało się, że pięć - sześć razy podjeżdżaliśmy pod jakąś wydmę. Teraz w takich miejscach po prostu wybieram inną drogę i jedziemy dalej. Jean-Marc (Fortin) jest zadowolony. Zostało mu już mało samochodów, więc na nas chucha i dmucha - zakończył Małysz.

Źródło: malysz.pl

Komentarze (0)