Rafał Sonik: Jechałem bez kropli wody
Rafał Sonik prowadził od samego startu odcinka specjalnego i z każdym kilometrem powiększał swoją przewagę nad rywalami. W efekcie wygrał czwarty etap z Chilecito do Copiapo i znów jest liderem.
Andrzej Prochota
Środa na Rajdzie Dakar przebiegała pod znakiem wjazdu do Chile przez niebotyczne przełęcze oraz pierwszego odcinka specjalnego na potężnych wydmach pustyni Atakama. Po tym, jak organizatorzy nałożyli karę 15 minut, Rafał Sonik ruszył na trasę jako czwarty quadowiec. Wysokości sięgające niemal 5000 m n.p.m. oraz 600 kilometrów dojazdówki, nie zrobiły na nim wielkiego wrażenia. - Zdążyłem się zregenerować fizycznie przed startem, ale byłem kompletnie rozbity psychicznie śmiercią Michała Hernika... Startowaliśmy razem w Maroku i w Abu Zabi. Dziesiątki razy widzieliśmy się na trasie… - powiedział, zawieszając głos.
- Byłem już piekielnie zmęczony i prosiłem Boga, żeby ten etap się już kończył - powiedział Polak
Rafałowi Sonikowi na trasie czwartego etapu nie brakowało też małych radości. - Wyprzedziłem Halperna, który się pogubił. Mówił mi przed startem, że jest specjalistą od nawigacji, więc z przyjemnością zostawiłem go w tyle - zakończył krakowianin z przewrotnym uśmiechem.
W czwartek zaplanowano kolejny bardzo długi odcinek specjalny. Na trasie liczącej 458 km ma być sporo zdradliwego fesz feszu, w którym trzeba być wyjątkowo ostrożnym. Dodatkowo do pokonania będzie 240 km dojazdówki.