- No cóż, jeszcze tylko jeden etap dzieli nas od mety rajdu i upragnionego podium! Nikt z faworytów nie ryzykował, wszyscy jechali wolniej niż zwykle. Trasa była bardzo fajna, taka rajdowa i gdyby nie to, że startowaliśmy z szesnastej pozycji i musieliśmy wyprzedzać w sporym kurzu wolniejsze załogi, to pewnie powalczyłbym o zwycięstwo etapowe - powiedział Krzysztof Hołowczyc.
[ad=rectangle]
Yazeed Al-Rajhi nie ukończył czwartkowego etapu i dzięki temu "Hołek" wskoczył na trzecie miejsce w "generalce". Nad kolejnym rywalem ma sporą przewagę, więc tylko wielki pech mógłby go pozbawić tak upragnionego miejsca na podium.
- W naszej sytuacji najważniejsza jest rozwaga i mówiąc po piłkarsku - szanowanie wyniku. Jeśli uda nam się bez przygód dotrzeć do Buenos, to zanosi się na wielkie święto polskiego motorsportu. Byłoby to spełnienie moich marzeń w jubileuszowym, dziesiątym starcie w Dakarze. Jednocześnie kibicuję gorąco Rafałowi Sonikowi, który jest o mały krok o zwycięstwa w kategorii quadów. Liczę, że szczęście nie opuści w sobotę Polaków! - zakończył.