Lotto Team na finiszu Rajdu Kataru

- To był naprawdę udany rajd. Nie mieliśmy prawie żadnych stresów związanych z samochodem, który był bardzo dobrze przygotowany, mechanicy świetnie pracowali - podsumowała załoga Lotto Team.

Doświadczony kierowca i nawigator Jarosław Kazberuk, tym razem zamieniał się miejscami nie z Robinem  Szustkowskim, ale jego ojcem Robertem Szustkowskim, z którym czterokrotnie startowali razem w Rajdzie Dakar. Współpraca od startu układała się doskonale i panowie szybko wypracowali sobie pewne rytuały i schematy.
[ad=rectangle]
- Ustaliliśmy z Jarkiem pewien standard i codziennie stawaliśmy na chwilę, żeby się posilić. Czasem był to "lunch time", a czasem "tea time". W piątek mieliśmy to drugie, tyle że zamiast herbaty piliśmy chłodną wodę. Oczywiście obowiązkowo zjedliśmy kanapki, rozprostowaliśmy kości, przez chwilę podziwialiśmy widoki, a następnie, dbając o to, by nie rozjeżdżać żółtych jaszczurek, ruszyliśmy w dalszą drogę - relacjonował z szerokim uśmiechem Robert Szustkowski.

Ostatni etap przebiegał spokojnie, poza jedną sensacją - wielką dziurą, na początku trasy, w którą wpadły naraz niemal wszystkie samochody T2. - Wszystkie zespoły równocześnie próbowały z niej wyjechać. To była naprawdę potężna dziura bo pomieściła pięć aut. Nam udało się z niej wydostać jako drugiej załodze i przez jakiś czas byliśmy z przodu. Potem jednak rywale zaczęli nas doganiać - opowiadał Jarosław Kazberuk.

Zadowolona załoga Lotto Team
Zadowolona załoga Lotto Team

Jak przyznali obaj zawodnicy w drodze do mety rywalizacji mieli momenty kiedy wpadali w swoisty trans, a przed oczami pojawiały im się mroczki. To wszystko ze względu na monotonię krajobrazu - ciągnące się po horyzont przestrzenie pokryte białym piachem i kamieniami. Z "uśpienia" wybudziła duet Lotto Team ostatnia sekcja. - Odcinek specjalny prowadził pomiędzy turystami i plażowiczami, a brzegiem morza. To jest chyba możliwe tylko w krajach arabskich. Trasa nie była w żaden sposób zabezpieczona, więc z jednej strony my pędziliśmy samochodem, a obok nas grillowali urlopowicze - mówił z niedowierzaniem Szustkowski.

Na mecie przyszedł czas na podsumowanie, którego po krótce dokonał Jarosław Kazberuk. - Rajd oceniamy bardzo pozytywnie. Samochód nie sprawiał problemów, mechanicy pracowali doskonale, a my nie popełnialiśmy znaczących błędów. Jedynie organizatorom wystawiłbym ocenę 3+ za niedbałość w przygotowaniu roadbooków. To właśnie nieścisłości w opisie trasy przyczyniły się do tragicznego wypadku na samym początku rajdu, a potem problemów tak topowych kierowców, jak Nani Roma, Yazeed Al-Rajhi, Erik van Loon, czy Andy Schulz - zakończył.

Lotto Team ostatecznie uplasował się na 5. miejscu w klasie samochodów seryjnych (T2).

Komentarze (0)