Fernando Alonso wywodzi się z torów wyścigowych i był już świadkiem śmiertelnych wypadków w Formule 1. Przed kilkoma laty doszło nawet do fatalnego incydentu na torze kartingowym podczas zajęć prowadzonego przez niego akademii.
W tym roku Alonso postanowił się zmierzyć z Rajdem Dakar i już w debiucie przekonał, że w najtrudniejszej terenowej imprezie świata ryzyko jest ogromne. W niedzielę na trasie zginął Paulo Goncalves, 40-letni motocyklista z Portugalii, jedna z Legend Dakaru.
Czytaj także: Williams znalazł źródło swoich problemów
- Zmroziło mnie. Dojechałem do mety etapu i były różnego rodzaju plotki, ale nie mamy od razu kontaktu z organizatorami. Dopiero dziennikarze mi to potwierdzili - powiedział Alonso, cytowany przez "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO Wyniki zeszły na dalszy plan. Trzech motocyklistów próbowało pomóc Paulo Goncalvesowi
- Każdy z nas jest tutaj taki sam. Rywalizujemy z pasji do motorsportu, każdy chce wypaść jak najlepiej. Gdy coś takiego się dzieje, trudno myśleć i mówić o czymkolwiek innym. W każdej dziedzinie motorsportu jest tak samo. Po takim zdarzeniu trudno otworzyć kolejną stronę książki - dodał były mistrz świata F1.
38-latek nie ukrywał, że trudno mu się pogodzić z tym, co wydarzyło się na trasie niedzielnego etapu. - Ten sport jest częścią naszej życiowej drogi, naszej pasji. Jednak życie jest ponad wszystko. Ponad Dakarem czy wyścigiem. Trudno zaakceptować tę śmierć - stwierdził Hiszpan.
Czytaj także: Williams ma już zalążek nowego samochodu
Śmiertelny wypadek Goncalvesa doprowadził do tego, że w poniedziałek na trasę Dakaru nie wyjechali motocykliści i quadowcy. W ten sposób stawka oddała hołd zmarłemu Portugalczykowi.
- To dla nas trudny moment. Jesteśmy tutaj po to, by przeżywać inne emocje. Cieszyć się, marzyć i widzieć szczęśliwych ludzi. Tymczasem przyszło nam oglądać zapłakanych ludzi. Wszyscy wiemy, że motocykl jest niebezpieczny. Sam pięciokrotnie wystartowałem na motocyklu w Dakarze. Czasem, gdy wychodziłeś rano z kampera, miałeś kamień w żołądku. Bo dochodziło do ciebie, że nie masz żadnej ochrony, że nie masz nic. Paulo był profesjonalistą, znał ryzyko. Ten sport jest niebezpieczny i wszyscy to wiemy - skomentował David Castera, dyrektor Rajdu Dakar.