Problemy techniczne zatrzymały Jakuba Przygońskiego. "Wyglądaliśmy na trasie jak MacGyver"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Jakub Przygoński
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Jakub Przygoński

Jakub Przygoński przez problemy techniczne osiągnął dopiero 33. czas na trasie wtorkowego etapu Rajdu Dakar. Kierowca Orlen Team naprawił usterkę, ale stracił szansę na podium w imprezie.

Wiele wskazuje na to, że Jakub Przygoński w tym roku w Rajdzie Dakar znów nie przełamie klątwy i nie wywalczy miejsca na podium. Jeszcze w poniedziałek kierowca Orlen Team plasował się na trzecim miejscu w "generalce" i mógł myśleć o atakowaniu czołowej trójki. Jednak problemy techniczne na trasie dziewiątego etapu pokrzyżowały jego plany.

Przygoński we wtorek finiszował jako 33. kierowca w stawce Dakaru. To przełożyło się na konkretne straty czasowe i spadek w klasyfikacji rajdu na szóstą lokatę. - Pękło nam mocowanie od drążka zmiany biegów, przez dłuższy czas nie mogliśmy ich zmieniać - powiedział reprezentant Polski.

Szczęście w nieszczęściu, że Przygoński wraz z pilotem Timo Gottschalkiem byli w stanie naprawić swoje buggy we własnym zakresie. Dzięki temu straty czasowe nie były jeszcze większe, niż w przypadku wzywania ekipy serwisowej. - Na szczęście nie była to skrzynia biegów i udało nam się to naprawić. W pewnym momencie wyglądaliśmy na trasie z Timo jak w filmie MacGyver - dodał polski kierowca.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa

Powody do zadowolenia miał za to motocyklista Orlen Team - Maciej Giemza, który zajął dziesiąte miejsce na trasie dziewiątego etapu. - Udało mi się uzyskać bardzo dobry wynik. Jechałem szybko i utrzymywałem to tempo od początku do końca. Moja strata do lidera była niewielka. Cieszę się szczególnie dlatego, że przed rokiem to właśnie na 9. etapie musiałem się wycofać z Dakaru - przekazał Giemza.

Miejsce na "pudle" w klasyfikacji quadów utrzymał za to Kamil Wiśniewski. Polski quadowiec we wtorek wywalczył szósty czas. - Cieszę się, że jestem na mecie, bo mój quad walczył o przetrwanie. Na 80. kilometrze pojawiła się usterka i quad zgasł. Sprawdzałem bezpieczniki, pompę paliwową i maszyna jakimś sposobem ruszyła - wyjawił Wiśniewski.

Nie był to jednak koniec kłopotów reprezentanta Orlen Team. - Wydawało mi się, że problem został wyeliminowany, ale po tankowaniu miałem kolejne problemy techniczne z elektroniką. Tym razem quad nie chciał odpalić. Przeglądałem wiązkę, przewody, bezpieczniki. Po przepięciu komputerów na szczęście pojechałem dalej. Szkoda, że ten odcinek był krótki, bo dopiero na sam koniec zacząłem jechać swoim dobrym tempem - podsumował quadowiec, który walczy o historyczne, pierwsze podium w historii swoich startów na Dakarze.

Czytaj także:
Stanął przed trudnym wyborem i postawił na Alfę Romeo
Nowy przepis wpłynie na Roberta Kubicę

Źródło artykułu: