Już od pierwszych gemów po każdym błędzie niewymuszonym Agnieszka Radwańska nie ukrywała swojej irytacji. Wielokrotnie uderzyła rakietą o siatkę, rozkładała ręce i wygłaszała do siebie samej słowa pogardy, ale trudno się dziwić Polce. Po rozczarowaniu, które przyniósł poprzednie występy olimpijskie i wszelkich perturbacjach związanych z podróżą, taka reakcja jest zupełnie zrozumiała.
Dziwna wydała się jednak taktyka Polki o prowadzeniu wymian z rywalką głównie przez jej bekhend, który wydaje się mocniejszą stroną Saisai Zheng. Tak wolny kort i tak ciężkie piłki, jakie przygotowali organizatorzy, nie wybaczają błędów. Każde słabsze i nieodpowiednio uplasowane zagranie natychmiast mści się na zagrywającej, a po kontakcie z podłożem wszelkie zbyt mało rotowane uderzenie staje się wystawką.
W pierwszych kilkudziesięciu minutach Radwańską ratował dobry serwis i błędy rywalki, jednak kiedy tego zabrakło, a pojawiły się głębokie returny 22-latki z Shaanxi, skończyło się to przełamaniem. To dopiero wtedy, przy podaniu Chinki prowadzącej 4:3, krakowianka rozegrała pierwsze akcje całkowicie w swoim tempie od pierwszego do ostatniego odbicia, niezależnie od tego, co odegra przeciwniczka. Piąta rakieta świata mogła odrobić straty, ale Zheng cudem się wybroniła.
Niewykorzystany breakpoint zemścił się później, gdy serwująca po zwycięstwo w I secie Chinka nie była skora do błędów, a do tego sprzyjało jej szczęście. Przy piłce setowej kilka centymetrów, o które długi slajsowany bekhend zahaczył o linię boczną i dał Zheng prowadzenie.
ZOBACZ WIDEO Wojciech Janas: Szczyt formy ma przyjść przed ćwierćfinałem igrzysk
Londyńskie demony zaczęły powracać, jednak tym razem receptą na Polkę nie była siła, a rotacje i dokładność. Kiedy 22-latka z Shaanxi pokazała się większej liczbie fanów tenisa, wielu z nich od razu uznało ją za chińską wersję Radwańskiej, a sama Zheng przyznała, że wzoruje się na grze krakowianki.
Wykorzystanie geometrii kortu i jego nikłej szybkości przynosiło najczęściej punkty właśnie Chince, a najlepsza polska tenisistka mogła poczuć się jak w skórze tych, które ogrywała tym sposobem. Po przegranej we własnym gemie serwisowym Radwańska ze złości zniszczyła rakietę, co zdarza jej się niebywale rzadko. Podobnie mogła postąpić po tym jak Zheng wyszła na prowadzenie 3:1, jednak od tamtego momentu obydwie skupiły się na swoim podaniu.
Gemy trafiały na konta obydwu tenisistek, ale brawa od nielicznej brazylijskiej publiczności wciąż kierowane były głównie do Chinki, która raz za razem zaskakiwała Polkę. Radwańska potrafiła jeszcze przedłużyć swoje nadzieje na odwrócenie wyniku i doprowadzić do remisu 5:5, ale chwilę później przewagi już nie było, a Zheng przypieczętowała największe zwycięstwo w swojej karierze.
O awans do 1/8 finału Chinka zmierzy się z Darią Kasatkiną, która po trzysetowej batalii uporała się z Ons Jabeur. Krakowianka ma przed sobą jeszcze występ w grze mieszanej, u boku Łukasza Kubota.
Igrzyska olimpijskie, Rio de Janeiro (Brazylia)
Olympic Tennis Centre, kort twardy
sobota, 6 sierpnia
I runda gry pojedynczej kobiet:
Saisai Zheng (Chiny) - Agnieszka Radwańska (Polska, 4) 6:4, 7:5