Strach ma wielkie oczy. Rio w oparach repelentów

PAP/EPA / ZSOLT CZEGLEDI
PAP/EPA / ZSOLT CZEGLEDI

W Rio de Janeiro komarów nie ma. Są za to reklamy środków przeciwko owadom oraz puszka repelentu w każdym plecaku. Strach ma wielkie oczy. I przydaje się w biznesie.

Jaki jest najbardziej bezsensowny zawód świata? Podobno ratownik na basenie podczas olimpijskich zawodów pływackich.

W Rio bezcelowych profesji jest jednak więcej. Począwszy od serdecznych wolontariuszy bez wiedzy oraz znajomości języków obcych, przez opiekunów rozkładu jazdy (tacy też są, a autobusy jeżdżą jak chcą), po kierowców krążących ulicami wioski olimpijskiej celem robienia oprysków na komary.

Przed rozpoczęciem sportowych zmagań można było mieć wrażenie, że mosquito to w Brazylii wróg publiczny numer jeden. Złośliwa istota przenosząca wirus Zika zdobywała sławę dzięki okładkom zachodnich periodyków. Straszono światową pandemią, igrzyska olimpijskie miały zostać opóźnione lub nawet odwołane

A że okazja czyni złodzieja, z wylotu do Brazylii lawinowo zaczęli rezygnować golfiści i tenisiści. Do grona przestraszonych dołączył nawet amerykański kolarz Tejay van Garderen co jest ciekawe o tyle, że według doktora Petera Hoteza ze Szkoły Medycyny Tropikalnej w Huston obecnie wirusem Zika bardziej od mieszkańców Rio są zagrożeni chociażby rezydenci Miami.

Bo prawda jest taka, że komarów obecnie w Rio prawie nie ma. W ciągu tygodnia zobaczyłem jednego, o drugim opowiedział mi kolega po fachu. Nie wykluczam, że rozmawialiśmy o tym samym osobniku.

Komarów nie widać, ale to przecież świadczy tylko o tym, że tym bardziej gdzieś są. Repelentami raczą się więc wszyscy: sportowcy, działacze, dziennikarze. Każdy akredytowany na igrzyska olimpijskie dostał od organizatorów własną puszkę. Całe szczęście, że wiosną producent tego specyfiku został oficjalnym partnerem IO. Miał biznesowy instynkt.

Ulice wioski olimpijskiej co wieczór poddawane są opryskom. Bo bezpieczeństwo atletów jest najważniejsze. A że Zika może przenosić się także drogą płciową, to w toalecie każdego obiektu olimpijskiego znajdziemy automat z darmowymi prezerwatywami. Tych przygotowano prawie pół miliona.

O wirusa pytamy miejscowych. - Komar? Przecież od czerwca jest u nas zima. Nie ma żadnych powodów do strachu, jest absolutnie bezpiecznie - mówią. Słowa potwierdzają czynem, dzień w dzień od rana do wieczora wizytując plaże w stroju bikini. Tubylcy od repelentu wolą olejek do opalania.

Niektórzy sportowcy mówią głośno: "boję się komarów", patrząc nerwowo na boki. Inni, jak Michael Phelps, zabierają do Rio żonę i dzieci. Widzą, jak jest. Zagrożenia nie ma.

Kamil Kołsut z Rio de Janeiro

Zobacz wszystkie korespondencje z Rio de Janeiro -->

***

Zika to choroba powodowana przez przenoszone przez komary drobnoustroje. Zazwyczaj przebiega bezobjawowo. Groźna jest przede wszystkim dla kobiet w ciąży oraz tych starających się o dziecko, bo może powodować u noworodków małogłowie. Według lekarzy wirus z organizmu znika już po miesiącu.

ZOBACZ WIDEO Piotr Myszka: w Rio czuję się jak na wakacjach (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)