Kwestia zakwaterowania oraz biletów lotniczych do kraju to w tym momencie zmartwienie zawodnika oraz PZPC. Potwierdzają to w rozmowie z WP SportoweFakty prezes PKOl Andrzej Kraśnicki oraz attache polskiej misji olimpijskiej Henryk Urbaś.
Zieliński był w Rio jedną z polskich nadziei medalowych. 25-latek miał walczyć o podium podnoszenia ciężarów w kategorii do 94 kilogramów.
Steryd ze średniowiecza
Dopingowa "bomba" wybuchła w poniedziałek. Pozytywny wynik badania próbki A naszego zawodnika potwierdzili przedstawiciele polskiej misji olimpijskiej. Zieliński od werdyktu się odwołał, skutku to jednak nie przyniosło. Próbka B potwierdziła, że w jego organizmie znajdowały się zakazane środki.
Sam zawodnik dzień wcześniej zarzekał się, że jest niewinny. I wyjaśniał, że przed wylotem do Brazylii przeszedł w Spale trzy kontrole dopingowe. Kolejną odbył tuż po dotarciu do wioski olimpijskiej.
- Nandrolon to przecież steryd ze średniowiecza - wyjaśniał. - W organizmie utrzymuje się około 1,5 roku. Poświęciłem treningom 20 lat, nigdy się nie dopingowałem. I nagle teraz, jadąc na igrzyska z szansami na medal, miałbym wziąć? Musiałbym być głupi.
Zieliński prosił o sprawdzenie, czy w przebadanej próbce na pewno znajdował się jego mocz. Otrzymał odpowiedź, że taka procedura jest możliwa tylko w przypadku uszkodzenia ampułki.
Związek w pośpiechu
Polski Związek Podnoszenia Ciężarów o pozytywnym wyniku badania próbki B informował już w poniedziałek. Jego przedstawiciele się pospieszyli. Dzień później wydali kolejne oświadczenie, według którego wciąż mieli czekać na wyniki.
- Jest to dla całego środowiska wielki szok i cios - pisał prezes Szymon Kołecki. - Jednocześnie chcę wszystkich Polaków szczerze przeprosić, że muszą się podczas igrzysk olimpijskich wstydzić przed całym światem z powodu afery wywołanej przez przedstawiciela podnoszenia ciężarów.
Olimpijczyk wbrew prezesowi
Co ciekawe, początkowo Zieliński miał w ogóle do Rio nie lecieć. W czerwcu został razem z Krzysztofem Szramakiem wykluczony z kadry olimpijskiej.
- Obaj lekceważyli sobie cykl przygotowań do igrzysk - wyjaśniał wówczas Kołecki. - Nie przyjeżdżali na obowiązkowe zgrupowania, przysyłali zwolnienia lekarskie, chcieli trenować wyłącznie w klubach. Zawodnik przygotowujący się do najważniejszej imprezy czterolecia powinien być pod opieką i kontrolą kadry szkoleniowej po to, aby nic się nie wydarzyło, aby nagle nie pojawiła się u niego poważna "zwyżka" formy.
Wykluczenie zawodników było decyzją Kołeckiego. Nie od dziś wiadomo, że on i bracia Zielińscy nie żyją w dobrej komitywie. Zielińskiego do zespołu przywrócił Zarząd PZPC, który ma wyłączną kompetencję do zatwierdzania składu kadry narodowej. I 25-latek do Brazylii poleciał.
Polacy lubią nandronol
Nandrolon to środek, który sportowcy stosują od dekad. W przeszłości wpadali na nim tenisiści (Petr Korda), chodziarze (Daniel Plaza) oraz lekkoatleci (Linford Christie). Obecnie jego używanie jest powszechne przede wszystkim wśród kulturystów.
W 2014 roku podwyższony poziom nandrolonu wykryto w organizmie Marcina Dołęgi. Sztangista długo walczył o oczyszczenie imienia, sądową batalię jednak przegrał. Z powodu nandrolonu w 2012 roku na igrzyska olimpijskie do Londynu nie pojechała Marzena Karpińska, a dwuletnią dyskwalifikacją ukarany został młodszy brat obecnego prezesa PZPC Sylwester Kołecki.
Kamil Kołsut z Rio de Janeiro
Zobacz wszystkie korespondencje z Rio de Janeiro -->
ZOBACZ WIDEO Piotr Myszka: W Rio czuję się jak na wakacjach (źródło TVP)
{"id":"","title":""}