Tomasz Zieliński opuści wioskę olimpijską. Do kraju wróci na własny koszt

PAP / PAP / Tytus Żmijewski
PAP / PAP / Tytus Żmijewski

Tomasz Zieliński został złapany na dopingu. Wyniki badania próbki B potwierdziły, że w jego organizmie znajdował się zabroniony nandronol. Ciężarowiec musi opuścić wioskę olimpijską. Do kraju wróci na własny koszt.

Kwestia zakwaterowania oraz biletów lotniczych do kraju to w tym momencie zmartwienie zawodnika oraz PZPC. Potwierdzają to w rozmowie z WP SportoweFakty prezes PKOl Andrzej Kraśnicki oraz attache polskiej misji olimpijskiej Henryk Urbaś.

Zieliński był w Rio jedną z polskich nadziei medalowych. 25-latek miał walczyć o podium podnoszenia ciężarów w kategorii do 94 kilogramów.

Steryd ze średniowiecza

Dopingowa "bomba" wybuchła w poniedziałek. Pozytywny wynik badania próbki A naszego zawodnika potwierdzili przedstawiciele polskiej misji olimpijskiej. Zieliński od werdyktu się odwołał, skutku to jednak nie przyniosło. Próbka B potwierdziła, że w jego organizmie znajdowały się zakazane środki.

Sam zawodnik dzień wcześniej zarzekał się, że jest niewinny. I wyjaśniał, że przed wylotem do Brazylii przeszedł w Spale trzy kontrole dopingowe. Kolejną odbył tuż po dotarciu do wioski olimpijskiej.

- Nandrolon to przecież steryd ze średniowiecza - wyjaśniał. - W organizmie utrzymuje się około 1,5 roku. Poświęciłem treningom 20 lat, nigdy się nie dopingowałem. I nagle teraz, jadąc na igrzyska z szansami na medal, miałbym wziąć? Musiałbym być głupi.

Zieliński prosił o sprawdzenie, czy w przebadanej próbce na pewno znajdował się jego mocz. Otrzymał odpowiedź, że taka procedura jest możliwa tylko w przypadku uszkodzenia ampułki.

Związek w pośpiechu

Polski Związek Podnoszenia Ciężarów o pozytywnym wyniku badania próbki B informował już w poniedziałek. Jego przedstawiciele się pospieszyli. Dzień później wydali kolejne oświadczenie, według którego wciąż mieli czekać na wyniki.

- Jest to dla całego środowiska wielki szok i cios - pisał prezes Szymon Kołecki. - Jednocześnie chcę wszystkich Polaków szczerze przeprosić, że muszą się podczas igrzysk olimpijskich wstydzić przed całym światem z powodu afery wywołanej przez przedstawiciela podnoszenia ciężarów.

Olimpijczyk wbrew prezesowi

Co ciekawe, początkowo Zieliński miał w ogóle do Rio nie lecieć. W czerwcu został razem z Krzysztofem Szramakiem wykluczony z kadry olimpijskiej.

- Obaj lekceważyli sobie cykl przygotowań do igrzysk - wyjaśniał wówczas Kołecki. - Nie przyjeżdżali na obowiązkowe zgrupowania, przysyłali zwolnienia lekarskie, chcieli trenować wyłącznie w klubach. Zawodnik przygotowujący się do najważniejszej imprezy czterolecia powinien być pod opieką i kontrolą kadry szkoleniowej po to, aby nic się nie wydarzyło, aby nagle nie pojawiła się u niego poważna "zwyżka" formy.

Wykluczenie zawodników było decyzją Kołeckiego. Nie od dziś wiadomo, że on i bracia Zielińscy nie żyją w dobrej komitywie. Zielińskiego do zespołu przywrócił Zarząd PZPC, który ma wyłączną kompetencję do zatwierdzania składu kadry narodowej. I 25-latek do Brazylii poleciał.

Polacy lubią nandronol

Nandrolon to środek, który sportowcy stosują od dekad. W przeszłości wpadali na nim tenisiści (Petr Korda), chodziarze (Daniel Plaza) oraz lekkoatleci (Linford Christie). Obecnie jego używanie jest powszechne przede wszystkim wśród kulturystów.

W 2014 roku podwyższony poziom nandrolonu wykryto w organizmie Marcina Dołęgi. Sztangista długo walczył o oczyszczenie imienia, sądową batalię jednak przegrał. Z powodu nandrolonu w 2012 roku na igrzyska olimpijskie do Londynu nie pojechała Marzena Karpińska, a dwuletnią dyskwalifikacją ukarany został młodszy brat obecnego prezesa PZPC Sylwester Kołecki.

Kamil Kołsut z Rio de Janeiro

Zobacz wszystkie korespondencje z Rio de Janeiro -->

ZOBACZ WIDEO Piotr Myszka: W Rio czuję się jak na wakacjach (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: