Kilka dni temu głośno zrobiło się o menedżerze kenijskiej reprezentacji w lekkoatletyce, Michaelu Rotichu, który został oskarżony o branie łapówek w zamian za pomoc w unikaniu kontroli antydopingowej. Działacz musiał w trybie natychmiastowym opuścić wioskę olimpijską i udać się do kraju, by złożyć wyjaśnienia w związku z ciążącymi na nim podejrzeniami.
W czwartkowy wieczór podobny los spotkał jego rodaka. Tym razem pecha miał John Anzrah, kenijski trener, który zjawił się na kontroli antydopingowej za jednego ze swoich podopiecznych. Wiadomo, że chodzi o zawodnika startującego na 800 metrów. Trener oddał próbkę moczu, a nawet podpisał się na protokole. Oszustwo wyszło na jaw, bo ktoś zauważył, że osoba na zdjęciu w akredytacji wygląda zupełnie inaczej niż osoba, która się tym dokumentem legitymowała.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Zieliński: będę bronił swojego dobrego imienia (źródło TVP)
{"id":"","title":""}