Robert Mateusiak i Nadieżda Zięba do ćwierćfinału awansowali z bardzo trudnej grupy, w której pokonali wicemistrzów olimpijskich z Londynu, chińską parę Chen Xu/Jin Ma. Wygrali także z Gabrielle i Chrisem Adcockami z Wielkiej Brytanii, a ulegli tylko znakomitemu duńskiemu duetowi Joachim Fischer Nielsen/Christinna Pedersen.
W walce o strefę medalową nasi reprezentanci zmierzyli się z dobrze sobie znanymi Malezyjczykami. W tym roku pokonali już tę parę w prestiżowym German Open. Tym razem nie mieli niestety wiele do powiedzenia.
- Zapłaciliśmy cenę za grupę śmierci. Swoją rolę odegrał także system rozgrywania turnieju miksta. Gra mieszana jest jedyną konkurencją, w której po wyjściu z grupy nie ma dnia wolnego. Wszyscy inni mają, a my nie. Nie wiem czemu. Organizmu się nie oszuka, nie będę już przypominał, że jestem najstarszy i najbardziej to wszystko odczuwam - mówił po przegranej Mateusiak.
Najstarszy olimpijczyk w polskiej ekipie zaraz zaznaczył jednak, że wymienione czynniki nie mogą być usprawiedliwieniem dla porażki. - Malezyjczycy byli w naszym zasięgu. W grupie graliśmy z silniejszymi przeciwnikami. Mieli jednak świeżość i było to widać. Oni w grupie rozegrali sześć setów w trzech krótkich meczach, a nasza grupa to było jedno wielkie wariactwo. Oni w sobotę oddali mecz Koreańczykom, nastawiając się na ćwierćfinał, a my zagraliśmy horror z Brytyjczykami. Jesteśmy zawiedzeni, bo liczył się dla nas tylko medal. Dla mnie to ostatnie igrzyska - powiedział 40-letni zawodnik klubu UKS Hubal Białystok. Po chwili taką samą deklarację złożyła Zięba.
ZOBACZ WIDEO Zięba i Mateusiak: nogi odmawiały, nie umieliśmy podjąć walki (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Utytułowany polski mikst chce zakończyć karierę po przyszłorocznych mistrzostwach świata. - W międzyczasie będziemy się przygotowywać do pracy z młodzieżą. Postaramy się zrobić wszystko, żeby za kilka lat byli nasi następcy. My postaramy się im pomóc w zdobyciu upragnionego medalu dla Polski w badmintonie. Bardzo się nam ten medal należy. My z Nadią byliśmy najbliżej, ale się nie udało - mówił Mateusiak.
Pochodzący z Wołomina badmintonista ma nadzieję, że mecze jego i jego partnerki sprawią, że Polacy bardziej doceniają ten sport, który mimo wzrostu zainteresowania w ostatnich latach, jego zdaniem nadal jest dyscypliną niszową. - Czas rozruszać dzieciaki. W kadrach młodzieżowych widać następców, dawno nie było tak zdolnych roczników. Teraz w nich nasza nadzieja, a my im pomożemy spełnić marzenia.
Mateusiak nie wyklucza, że jako trener także stworzy duet z Ziebą. - Myślę, że gdybyśmy z Nadią pracowali razem jako trenerzy, byłoby to bardzo przydatne i wyobrażam sobie taką sytuację. Oby nasze doświadczenie pomogło i sprawiło, że młodzi zawodnicy osiągną poziom jeszcze trochę lepszy niż my. Nam do medalu zabrakło tylko odrobinę. Wiemy, co trzeba zrobić, jak walczyć i tego trzeba nauczyć następców.
- Zostawiliśmy na arenach w Rio serce. Teraz trzeba trochę ochłonąć, pozwolić odpocząć starym kościom i poświęcić się nowemu zajęciu. Ja otworzyłem akademię, w której trenuje około dwustu dzieciaków. Mam nadzieję, że teraz kolejne zobaczą, że warto uprawiać taką dyscyplinę, jak jakiś badminton, że można w ten sposób sprawić wiele radości kibicom i spełniać swoje marzenia.
Osiągnęliśmy w tym sporcie sporo, zabrakło tego najważniejszego, czyli medalu olimpijskiego - jeszcze raz zaznaczył 26-krotny mistrz Polski (w deblu i w mikście) i 8-krotny medalista mistrzostw Europy.
Grzegorz Wojnarowski z Rio de Janeiro
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": twarze Rio de Janeiro (źródło TVP)
{"id":"","title":""}