Rio 2016: Brazylia w półfinale, dzielna postawa Argentyny

Dzień po tym, jak hala Maracanazinho zalała się łzami po ćwierćfinałowej porażce brazylijskich siatkarek, męska ekipa Canarinhos przywróciła dobre nastroje swoim rodakom dzięki wygranej nad Argentyną dającej awans do półfinału turnieju siatkarzy.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
Materiały prasowe / FIVB

Scenariusz zakładający, że Brazylia w tej fazie trafi na Argentynę, był dość prawdopodobny przed turniejem. Jednak sam fakt, że to Albicelestes weszli do ćwierćfinału dzięki pierwszemu miejscu w grupie, a gospodarze igrzysk zapewnili sobie czwartą lokatę rzutem na taśmę był ogromną niespodzianką i sprawiał, że cały siatkarski świat miał prawo nastawiać się na prawdziwą wojnę w derbach Ameryki Południowej.

Wojna ta rozpoczęła się bardzo pomyślnie dla Argentyńczyków. Pozytywny rytm w ataku złapał Cristian Poglajen, dzięki czemu jego zespół wyszedł na trzypunktowe prowadzenie (9:6). Biało-błękitną sielankę w premierowej odsłonie przerwał uraz nogi Facundo Conte, którego były gracz PGE Skry Bełchatów nabawił się przy asekuracji jednego z ataków rywali. Kilka akcji później boisko z podobnego powodu opuścił Ricardo Lucarelli, ale to akurat nie podcięło skrzydeł gospodarzom. Prowadzenie podopiecznych Julio Velasco stopniało jeszcze przed osiągnięciem granicy 20. punktu, a później zastępujący Lucarellego Mauricio Borges Almeida da Silva wraz z Felipe Fontelesem poprowadzili swój zespół do 25:22 zwycięstwa w pierwszej partii.

Na drugiego seta argentyńskim medykom udało się postawić na nogi Conte, a to bardzo dobrze wpłynęło na cały zespół, bo wspólnie z powracającym na właściwe tory Poglajenem bardzo dotkliwie kąsali ze skrzydeł rywali z Brazylii. Przy wyniku 8:8 na zagrywkę wszedł Bruno Lima, który spisywał się tak dobrze, że Argentyńczycy zdobyli pięć punktów z rzędu. By nawiązać z nimi walkę, Brazylijczycy musieliby mieć w ofensywie więcej argumentów niż tylko bijącego raz po raz Fontelesa. Toteż set padł łupem Albicelestes 25:17.

ZOBACZ WIDEO Paweł Zatorski: Zawiedliśmy. Musimy dojść do siebie (źródło TVP) Paweł Zatorski: Zawiedliśmy. Musimy dojść do siebie

Gospodarze szybko zapomnieli o tym niepowodzeniu i wygrali cztery pierwsze akcje trzeciej partii. Do duetu Mauricio Borges-Lipe Fonteles dołączył Wallace De Souza, o którym brazylijscy kibice mieli prawo zapomnieć przez poprzednie pół godziny. Tym razem jednak wyraźnie zaznaczał swoją obecność. Trzeciego seta po stronie zysków zapisali gospodarze igrzysk, choć jeszcze przed końcówką partii wprowadzony przez trenera Velasco Jose Luis Gonzalez dał Argentynie pozytywny sygnał kończąc kilka akcji oraz zmniejszając straty z 9:16 do 14:18. Lecz ani jego samego, ani jego rodaków na większy zryw nie było już stać. Licznik wicemistrzów Ameryki Południowej zatrzymał się w tej odsłonie na 19 punktach.

Partia czwarta wyglądała bardzo podobnie jak pierwsza, z tą różnicą, że obyło się bez kontuzji. Zanim na tablicy widniał remis po 13, trzykrotnie Argentyna zdołała uciec na 2-3 punkty i stracić przewagę. Następnie genialnie dysponowany Wallace pokazał, że Brazylia czegoś takiego nie będzie tego wieczoru wybaczać. I choć jeszcze reprezentacja Argentyny doprowadziła do remisu 22:22 i 23:23, to właśnie brazylijski atakujący skończył pierwszą piłkę meczową wprawiając w euforię dziesięciotysięczny tłum w "Małej Maracanie".

Brazylia - Argentyna 3:1 (25:22, 17:25, 25:19, 25:23)

Brazylia: Bruno (1), Lucarelli (4), Mauricio Souza (9), Wallace (24), Fonteles (11), Lucas (11), Sergio (libero) oraz Mauricio Borges (11), Evandro, William.

Argentyna: De Cecco (2), Conte (12), Sole (8), Lima (9), Poglajen (14), Crer (5), A. Gonzalez (libero) oraz Palacios (5), D. Gonzalez, Bruno (2), J. Gonzalez (6).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×