Rio 2016: na kłopoty Zajcew. Włosi w finale igrzysk olimpijskich

PAP/EPA / EPA/MICHAEL REYNOLDS
PAP/EPA / EPA/MICHAEL REYNOLDS

Pogromcy Polaków, siatkarze Stanów Zjednoczonych, przegrali po dramatycznej walce z Włochami w półfinale igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Choć prowadzili 2:1 w setach i 21:18 w czwartej partii, to ostatecznie przegrali po tie-breaku.

Niektórzy uważali ten pojedynek za przedwczesny finał, bo Włosi grają doskonałą siatkówkę od samego początku turnieju w Rio, a Amerykanie po falstarcie i przegraniu dwóch pierwszych spotkań wyraźnie się odbudowali. Nie mieli żadnego problemu z pokonaniem Biało-Czerwonych w ćwierćfinale, a siła i regularność ich serwisu były imponująca.

Początek pierwszego seta wyglądał podobnie jak ostatni set ćwierćfinału - Amerykanie bardzo mocno zagrywali i robili na boisku, co chcieli. Włosi sprawiali wrażenie sparaliżowanych, a atakującego Iwana Zajcewa jak by w ogóle nie było (10:16). Jednak powoli podopieczni Gianlorenzo Blenginiego się budzili ze snu i zaczęli walczyć, początkiem tego był as Zajcewa, a potem pierwszy blok na bezkarnym wcześniej Matthew Andersonie (16:19). Włosi zaczęli walczyć jak lwy w obronie, a podbite piłki na punkty kontratakami przekuwał niezawodny Filippo Lanza (21:23). Kolejny as Zajcewa i jego obrona zakończona atakiem Lanzy dały remis w secie i zaczęła się bardzo emocjonująca gra na przewagi. Obie ekipy prezentowały siatkówkę na najwyższym poziomie w końcówce seta i choć przez długi czas to brązowi medaliści z Londynu musieli się bronić, to kiedy wreszcie dostali swoją pierwszą piłkę setową, to wykorzystali ją od razu doskonałym serwisem.

Końcówka pierwszej odsłony spowodowała, że na drugą zespoły wyszły bardzo pobudzone i zmobilizowane. I toczyły piękny, wyrównany bój na najwyższym siatkarskim poziomie, który mógł się podobać najwybredniejszemu kibicowi. Obaj rozgrywający niezależnie od przyjęcia starali się korzystać ze wszystkich opcji w ataku. Przez większość seta małą przewagę mieli Włosi, ale ich świetna gra w obronie i w kontrze zwiększyła ją nawet do trzech punktów tuż przed decydującą fazą tej partii (19:16). Jednak Amerykanie nie poddali się i odpowiedzieli świetnymi trzema blokami, dwa razy na Osmany Juantorenie i raz na Zajcewie (21:21). Cios za cios i to podopieczni trenera Johna Sperawa mieli pierwszą piłkę setową, ale obronił ją atakiem po skosie Kubańczyk. Drugą mieli z kolei Włosi, ale tym razem popisał się średnio wcześniej skuteczny Anderson. I to również on zakończył całego seta asem serwisowym.

Dla odmiany trzecia partia miała zupełnie jednostronny przebieg. Przy trudnym serwisie fenomenalnego tego dnia Maxwella Holta jego zespół otworzył mecz 6:1 i to ustawiło całego seta. Włosi zamiast gonić wynik zaczęli popełniać seriami błędy w ataku i ich gra całkowicie się rozsypała (4:14). Trener Blengini zdecydował się na wymianę prawie całej szóstki, ale to niewiele zmieniło. Amerykanie grali swobodnie i mieli szansę na pobicie rekordu olimpijskiego (wygranie seta do 9), ale tylko go wyrównali.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": mozaika różnorodności (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Jako, że był to półfinał olimpijski, a na przeciwko siebie dwie doskonałe ekipy, to obie strony wyszły na czwartą partię bardzo zmobilizowane. Włosi umieli szybko wyrzucić z głów kompromitację w poprzedniej odsłonie, a Amerykanie bardzo chcieli zamknąć spotkanie bez grania piątego seta. Walka była z początku bardzo wyrównana, ale świetna zagrywka Taylora Sandera zmusiła do błędów Włochów i dała przewagę jego drużynie (9:12). Jednak brązowi medaliści z Londynu zmusili rywala do błędów i go dogonili (16:16). Kolejny raz w tym meczu kibice i widzowie mogli oglądać wspaniałą siatkówkę, gdzie obie ekipy dawały z siebie wszystko, a to wszystko było do tego na najwyższym światowym poziomie. Jednak ponownie bohaterem USA okazał się Holt, którego wejście w pole zagrywki pozwoliło zbudować przewagę jego zespołowi (18:21). I kiedy już wszyscy spodziewali się zakończenia meczu, to przypomniał o sobie Zajcew. Jego sześć serwisów, w tym trzy asy, odmieniły losy tej partii i całego spotkania.

Tie break długo był wyrównany, ale stroną dominującą byli podopieczni trenera Blenginiego, którym wyszarpanie czwartego seta dodało skrzydeł. Szybująca zagrywka Simone Butiego, której nie przyjmował Russell, pomogła im zwiększyć im przewagę (10:7). Amerykanie zaczęli mięknąć psychicznie i psuli serwisy, a tymczasem punkt w tym elemencie dołożył zupełnie niewidoczny Juantorena. Kolejne fatalne pomyłki Russella dały Włochom piłkę meczową, a blok Butiego na Lee dał im zwycięstwo.

Włochy - USA 3:2 (30:28, 26:28, 9:25, 25:22, 15:9)

Włochy: Giannelli, Juantorena, Birarelli, Lanza, Zajcew, Buti, Colaci (libero) oraz Sottile, Antonov, Vettori, Rossini.

USA: Christenson, Russell, Holt, Anderson, Sander, Lee, E. Shoji (libero).

Źródło artykułu: