Rio 2016: Amerykanki wytrzymały presję i zdobyły brąz

Mistrzynie świata wytrzymały niemały napór ze strony podopiecznych Giovanniego Guidettiego i to one mogły cieszyć się z medalu igrzysk w Rio de Janeiro.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Materiały prasowe / FIVB

Dla Amerykanek spotkanie o brąz Rio 2016 było przykrym obowiązkiem po klęsce w półfinale z Serbią, dla Holenderek - najważniejszym spotkaniem co najmniej ostatnich 20 lat tamtejszej siatkówki. I to było widać już od pierwszych piłek medalowego starcia w Maracanazinho. Oranje zaczęły z większą werwą, bo od dwóch asów serwisowych, ale nie brakowało w ich zagraniach zbędnych nerwów. Wynik szybko się wyrównał po akcjach Kimberly Hill, a o dystans punktowy zadbały Jordan Larson-Burbach i Foluke Akinradewo (10:14). Nie zgasiło to ducha europejskiej ekipy, po ataku i bloku Yvon Belien było po 18. Potrzeba było trzech punktów z rzędu Hill, by jej koleżanki odetchnęły z ulgą po wyczerpującym emocjonalnie secie.

Obaj szkoleniowcy nie bali się częstych roszad w składzie, próbując zaskoczyć rywala siatkarskimi asami z rękawa. Ze statystyk wynikało, że na parkiecie panuje równowaga idealna (16:16 w punktach z ataku, po 2 asy i punkty blokiem), dlatego każdy detal mógł odgrywać niebagatelną rolę. Drugi set przypominał pojedynek szermierzy ripostujących kolejne sztychy. Na asy Akinradewo odpowiadała podobnie Laura Dijkema, na uderzenia ze skrzydła Anne Buijs - równie precyzyjna Jordan Larson. Holenderki co chwila doskakiwały do rezultatu punktowego rywala, (zwłaszcza Judith Pietersen dawała się mistrzyniom świata we znaki) i w końcu doskoczyły dzięki Lonneke Sloetjes, która dała im remis po 22. Wysiłek się opłacił, świetna asekuracja Oranje i punktowa zagrywka Buijs dały im wyrównanie!
fot. FIVB fot. FIVB
Drużyna Karcha Kiralya, początkowo przytłoczona atmosferą na trybunach (wyraźnie trzymających stronę rywala), chciała zacząć trzecią partię od mocnego uderzenia, ale na chęciach się skończyło. Nieustający napór Holenderek, skutecznych niemal z każdej strefy, prowokował Amerykanki do pomyłek i to one musiały stać się grupą pościgową (15:12, 18:16). Końcówka seta? Tradycyjnie: siatkarska szermierka od stanu 20:20 zwieńczona oklaskami dla bohaterki Kimberly Hill (dwa blok-auty i as na Buijs). Guidetti posłał do boju Quintę Steenbergen za Belien i zostawił na parkiecie rozgrywającą Femke Stoltenborg, licząc na poprawę gry w kolejnym secie, ale ona nie nadchodziła (4:8).

Dominacja USA w bloku była coraz bardziej widoczna, po trzecim punkcie zdobytym w tym elemencie przez Rachael Adams włoski trener Holenderek musiał reagować time-outem. Środkowa, doskonale znana polskim kibicom, ustawiała przebieg partii na korzyść Jankesek swoim serwisem i zmuszała przeciwniczki do błędów. Buijs podrywała swój zespół do walki, ale dopiero blok Robin De Kruijf pozwolił myśleć wicemistrzyniom Europy o przełamaniu. Do którego ostatecznie nie doszło: ofensywa siła Oranje osłabła na dobre, zaś spotkanie zakończyła zagrywka Hill, która opadła na parkiet tuż przed zrezygnowaną Debby Stam-Pilon. Trener Kiraly mógł zatem cieszyć się z pierwszego medalu igrzysk jako trener, aczkolwiek nie powtórzył sukcesu z 1984 roku.

Holandia - USA 1:3 (23:25, 27:25, 22:25, 19:25)

Holandia: Dijkema, Pietersen, de Kruijf, Sloetjes, Plak, Belien, Stam-Pilon (libero) oraz Schoot, Buijs, Balkestein-Grothues, Stoltenborg, Steenbergen

USA:
Glass, Larson-Burbach, Adams, Murphy, Hill, Akinradewo, Banwarth (libero) oraz Lloyd, Lowe, Robinson, Harmotto-Dietzen

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": fawele - ciemna karta Brazylii (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×