Koszmarna podróż Yareda Shegumo. Do Rio dotarł w ostatniej chwili

Yared Shegumo chciał walczyć w Rio o miejsce w pierwszej "10", być może nawet o medal w maratonie. Zajął 128. miejsce. - Podróż mnie wykończyła. W drodze byłem od czwartku. Do wioski dotarłem dziś o północy - mówił po biegu reprezentant Polski.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
PAP / Adam Warżawa

Wicemistrz Europy z Zurychu z 2014 roku przez ostatnie dwa i pół miesiąca do igrzysk przygotowywał się w Addis-Adebie. Trenując na dużych wysokościach w rodzinnej Etiopii chciał do ostatniej chwili budować formę i zabrać ją prosto do Rio. Niestety, plany pokrzyżowały mu problemy w podróży. Jak się okazało, 33-letni biegacz do Brazylii dotarł dopiero w sobotę późnym wieczorem.

- Leciałem do Rio trzy dni. W czwartek w Addis-Adebie najpierw odwołali mi samolot do Angoli. Kiedy już dotarłem do Luandy, celnicy robili mi problemy. Mówili, że potrzebuję wizy do Brazylii. Tłumaczyłem im, że jestem sportowcem i wiza nie jest mi potrzebna. Oni jednak zaczęli coś sprawdzać i upierali się, że jednak muszę ją mieć. Przez to straciłem sporo czasu i uciekł mi samolot do Rio. Na kolejny czekałem 24 godziny, ale okazało się, że ten lot też odwołano. W piątek musiałem wrócić do Addis-Adeby, i dopiero stamtąd w sobotę rano wyleciałem do Brazylii. Dotarłem na miejsce około 21, w wiosce byłem około północy. Poszedłem spać, wstałem o 4 rano i pojechałem na start - opowiadał Shegumo, wyraźnie zdruzgotany sposobem, w jaki przepadły jego marzenia o olimpijskim sukcesie.

- Załatwili mnie. Chciałem, żeby było inaczej, wystartowałem i miałem nadzieję, że może będzie dobrze. I początkowo czułem się nieźle, ale już po pięciu kilometrach wiedziałem, że nie wytrzymam. Walczyłem po prostu o to, żeby dobiec do mety. Skoro tyle się namęczyłem, żeby tutaj dotrzeć, szkoda mi było schodzić z trasy - tłumaczył pochodzący z Etiopii maratończyk

Shegumo miał nadzieję, że w Rio uda mu się pobiec w okolicach rekordu życiowego (2:10:34). Gdyby się udało, miałby szansę na brązowy medal. Trzeci na mecie Amerykanin Galen Rupp przybiegł z czasem 2:10:05. - Założyłem, że pierwszą połowę dystansu przebiegnę w godzinę i pięć minut, a potem dam z siebie tyle, ile będę w stanie. Niestety, podróż wszystko zmieniła. Przepraszam wszystkich kibiców, którzy trzymali za mnie kciuki. Miało być inaczej - powiedział nasz reprezentant. Bieg ukończył w czasie 2:31:54. Do najlepszego Eliuda Kipchoge z Kenii stracił ponad 23 minuty.

Grzegorz Wojnarowski z Rio de Janeiro

ZOBACZ WIDEO Wzruszona Iwona Niedźwiedź: Bardzo współczuję chłopakom (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×