Rio 2016. David Lee: William Priddy był niesamowity

Siatkarze Stanów Zjednoczonych po zaciętej walce z kadrą Rosji, zdobyli brązowy medal na igrzyskach olimpijskich w Rio. - To była wisienka na torcie - mówił po meczu kapitan amerykańskiej drużyny David Lee.

Dorota Mleczak
Dorota Mleczak
Materiały prasowe / FIVB

Podopieczni Johna Sperawa nie za dobrze rozpoczęli rywalizację o trzecie miejsce. Amerykanie przegrali dwa pierwsze sety, jednak w kolejnych partiach mistrzowie olimpijscy z 2008 roku zaczęli grać swoją siatkówkę i pokonali zespół prowadzony przez Władimira Aleknę.

- Gdy przegrywaliśmy 0:2 w setach byłem trochę zaniepokojony. Patrząc na twarze niektórych zawodników było widać, że nie są jeszcze w grze. Potem energia przyszła znikąd - powiedział 34-letni siatkarz.

Zdaniem Davida Lee motorem napędowym w amerykańskiej drużynie był William Priddy, który kończył większość swoich ataków i poderwał drużynę do zwycięstwa.

- Priddy był naszym ogniem. Dedykuję Williamowi za ten mecz. On jest jednym z powodów, dzięki któremu wygraliśmy brązowy medal. Powinien być bardzo dumny z tego, jak zakończył swoją karierę w reprezentacji. Dziś był niesamowity - skomentował amerykański środkowy.

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": Brazylia oknem wystawowym (źródło TVP)

Amerykanie w półfinale igrzysk po pięciosetowym meczu przegrali z reprezentacją Włoch i marzenia o powtórzeniu sukcesu z Pekinu zostały zaprzepaszczone. Jak przyznał doświadczony środkowy lepiej jest zdobyć brązowy medal niż przegrać w finale.

- Jest tak dobrze jak podczas wygrania złotego medalu. Uczucie po zdobyciu srebra nie jest dobre. Wygranie brązu sprawia, że uśmiecham się od ucha do ucha. Wszyscy amerykańscy siatkarze mają świetne kariery, zdobycie Pucharu Świata, wygranie dwa razy Ligi Światowej. Wygrana w Rio jest wisienką na torcie - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×