Leandro Vissotto: Mogę grać nawet chwilę, jeśli Brazylia ma wygrywać

Atakujący Canarinhos przyznał, że jeśli jego rolą w zespole ma być wchodzenie jedynie przy podwójnych zmianach pod koniec seta, to jest w stanie podporządkować się dla dobra drużyny.

Michał Biegun
Michał Biegun
Przed decydującym weekendem w grupie F drugiej fazy mistrzostw świata Brazylia zmierzyła się z Chinami. Po niezbyt wymagającym spotkaniu, podopieczni Bernardo Rezende mogli dopisać sobie kolejne trzy punkty. - W takim meczu jak z Chinami musisz od początku myśleć o tym, aby jak najlepiej wykonać swoją pracę. Nie możesz ani na chwilę pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji. Dobrze, że wygraliśmy w trzech setach, bo przed nami najważniejsze mecze drugiej fazy mistrzostw świata, więc musimy zachować na nie jak najwięcej sił - przyznał siatkarz Canarinhos Leandro Vissotto.
Brazylijski atakujący dobrze zna azjatycki sposób gry, gdyż w ostatnim sezonie reprezentował barwy koreańskiego Suwon. - Styl chińskiej siatkówki znacznie odbiega od tego z Japonii, czy Korei. Oni są znacznie wyżsi od pozostałych azjatyckich drużyn z tamtego regionu. To powoduje, że ich ataki nie są aż tak szybkie i kombinacyjne. Na pewno nie można powiedzieć, że każda ekipa stamtąd gra tak samo, bo różnice są bardzo widoczne - zaznaczył siatkarz pochodzący z Rio de Janerio.

Ekipa Canarihnos na polskim mundialu kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa, pewnie pokonując jak do tej pory wszystkich przeciwników. Jednym wyjątkiem był mecz z Koreą, ale jego rezultat punktowy i tak nie przechodził do kolejnej fazy. - Brazylia to zespół, który przez cały czas trwania turnieju utrzymuje pewność siebie i zaufanie wewnątrz drużyny. Jeśli nawet zdarzy nam się porażka, to wiem, że ona nie złamie mnie oraz członków zespołu. Po to ciężko trenujemy, żeby żadne niepowodzenia nie zaburzyło tej atmosfery, która panuje wewnątrz, to dla nas niezwykle istotne - podkreślił siatkarz obrońców tytułu.

Skąd więc bierze się ta atmosfera w reprezentacji z Ameryki Południowej? - My po prostu już tacy jesteśmy, jesteśmy przecież Brazylijczykami! To wszystko ma związek z tym skąd pochodzimy, z narodu szczęśliwych ludzi i pełnych radości. Nawet jeśli w naszych portfelach nie ma pieniędzy i jest źle, to zawsze na naszych twarzach promienieje uśmiech - scharakteryzował Vissotto.
Ławka rezerwowych nie jest ujmą dla Vissotto Ławka rezerwowych nie jest ujmą dla Vissotto
Kibice z pewnością czekają już na niedzielny pojedynek Brazylii z Rosją, które ostatnio dość często spotykają się w najważniejszych turniejach. - Mecz z Rosją zawsze jest dla nas ważny, ale nie traktuję tego niedzielnego w kategoriach rewanżu za igrzyska olimpijskie w Londynie. To były wtedy inne drużyny z innymi zawodnikami. Z resztą ostatnio to my ich pokonaliśmy w Lidze Światowej, więc równie dobrze oni mogą żądać rewanżu. Wiem jedno, że kibice zobaczą wielki mecz o pierwsze miejsce w grupie - zapewnił były gracz kilku włoskich klubów.

Brazylijski atakujący większość meczów spędza w kwadracie dla rezerwowych, podczas gdy w pierwszym składzie występuje Wallace De Souza. Czy fakt ten nie przeszkadza utytułowanemu zawodnikowi? - My jesteśmy jedną drużyną. Nie jesteśmy jak inne zespoły, które bazują na indywidualnościach. Jestem tu po to, żeby pomóc tak, jak wymaga tego ode mnie nasz trener. Jeśli mam w ciągu seta wejść tylko na jedną akcję, to zrobię wszystko, aby zdobyć w niej punkt. To jest cecha brazylijskiej siatkówki, myślenie o drużynie, dlatego tak długo jesteśmy w stanie utrzymać się na szczycie - powiedział trzydziestojednoletni siatkarz.

Zwycięzca europejskiej Ligi Mistrzów w barwach Trentino przyznał, że takie zachowanie świadczy o klasie danego zawodnika. - To pokazuje, kto jest graczem na najwyższym poziomie. Jeśli trener sadza cię na ławce, to zamiast stać złym w kwadracie dla rezerwowych, wykorzystaj nadarzający się moment na pomoc drużynie. Musisz być czujny, bo ta jedna chwila może zaważyć czasem na losach całego spotkania - zakończył Vissotto.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×