Polscy siatkarze kolejny raz w przeciągu kilku dni zafundowali swoim kibicom thriller z happy endem. Dzięki wygraniu dwóch pierwszych setów zapewnili sobie awans do półfinału mistrzostw świata, ale zamiast w kolejnej partii zakończyć spotkanie, kazali fanom czekać na końcowy triumf aż do tie-breaka. O odpuszczania spotkania po osiągnięciu głównego celu, jakim była kwalifikacja, nie było jednak mowy. - Musieliśmy wygrać ten mecz, żeby do końca wykonać swoją robotę. Zależało nam też na tym, żeby zwyciężyć, aby w półfinale grać z Niemcami a nie Francją. To lepszy dla nas wybór. Woleliśmy, żeby ze znakomicie dysponowanymi trójkolorowymi mierzyła się Brazylia - przyznał po spotkaniu z Rosją Philippe Blain. [ad=rectangle]
- Dla nas zwycięstwo w tym meczu było naprawdę ważne. Oczywiście po wygraniu dwóch pierwszych setów i wywalczeniu awansu nie było łatwo opanować sytuację, bo to są emocje, jest wielka radość i poziom gry może nieznacznie spaść. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że dalej walczymy o teoretycznie łatwiejszego rywala w półfinale. Jasne, że straciliśmy Winiarskiego, który wciąż odczuwa ból, więc nie było sensu ryzykować jego zdrowia. Dlatego nasz system uległ pewnej zmianie, straciliśmy trochę w przyjęciu, ale chcieliśmy tego zwycięstwa. Pewnie, że mogliśmy wygrać 3:0 i zaoszczędzić energię, ale ta sztuka nam się nie udała, więc nie ma o czym mówić - wyjaśnił najbliższy współpracownik Stephane'a Antigi.
Polski sztab szkoleniowy zaskoczył tego dnia nie tylko rywali, ale też kibiców. W wyjściowym składzie na Rosję zabrakło Michała Kubiaka, wrócił za to Mateusz Mika, a miejsce w szóstce utrzymali: krytykowany ostatnio Piotr Nowakowski i zmagający się z urazem pleców Michał Winiarski. - Chcieliśmy od początku zagrać mocno zagrywką. Postanowiliśmy zacząć z "Winiarem" i Miką, bo to nasi najlepiej przyjmujący. Myślę, że ogólnie zagraliśmy bardzo dobrze, chociażby w kwestii agresywności. Po pierwszym secie wzrosła trochę presja i nie dało się już zagrać dalej tak samo, ale udało nam się wygrać mecz i osiągnąć nasze cele w postaci wygrania grupy oraz ominięcia Francji w półfinale - podkreślił były selekcjoner reprezentacji Francji.
Cieszy zwłaszcza przebudzenie środkowego Asseco Resovii Rzeszów, który w poprzednich meczach w Łodzi miał olbrzymie problemy przede wszystkim z serwisem i grą w bloku. - Nigdy nie zakładamy, że przeciwnika uda się od razu złamać. Zagrywając floty byliśmy jednak w stanie zakłócić Rosjanom przyjęcie. Dobrze spisał się Piotr Nowakowski, który maksymalnie utrudniał rywalom odbiór swoich zagrywek. Łatwo jednak nie było, bo oni też bardzo chcieli wygrać i zostać w grze - zaznaczył Blain.
W trakcie czwartkowego meczu w pewnym momencie dwanaście tysięcy kibiców zamarło. Stało się tak, gdy problem na boisku zasygnalizował Mariusz Wlazły. Grymas na jego twarzy nie napawał optymizmem, zwłaszcza że obecnąreprezentację trudno wyobrazić sobie bez bombardiera PGE Skry Bełchatów (w rywalizacji z mistrzami olimpijskimi skończył on 26 na 40 ataków, co daje rewelacyjne 65 proc. skuteczności!). - Mariusz nie ma żadnego problemu. Cała sytuacja spowodowana była jego kontaktem z jednym z Rosjan, który był faktycznie bolesny, ale po chwili nic naszemu atakującemu już nie było - uspokoił szkoleniowiec.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)